Liga wraca po dwóch miesiącach i zaczyna od mocnego uderzenia. W niedzielne popołudnie Lechia zagra w Gdańsku z Jagiellonią.
Klub z Białegostoku zimową przerwę spędził na pierwszej pozycji w tabeli i wyprzedza Lechię tylko dzięki bardziej korzystnemu bilansowi bramkowemu. W rundzie jesiennej Lechia wygrała w Białymstoku 1:0, ale dopóki obie zainteresowane drużyny mające tyle samo punktów zdobytych nie rozegrają wszystkich spotkań między sobą, o kolejności w tabeli decyduje bilans bramkowy. A ten lepszy ma Jagiellonia.
W Białymstoku zima była spokojna. Klub nie szalał na rynku transferowym, żaden z kluczowych zawodników też nie odszedł. W Jagiellonii starają się prowadzić rozsądną politykę personalną, nie przesadzają z kominami płacowymi, wiedzą, że są klubem tranzytowym, który ma piłkarza wypromować i sprzedać z zyskiem.
Nowej umowy nie dostał nawet najlepszy zawodnik poprzedniej rundy – Estończyk Konstantin Vassiljev. On i jego agenci postawili wiele warunków, których klub z Białegostoku nie mógł, lub nie chciał, spełnić. Dlatego też rozmowy utknęły w martwym punkcie i do parafowania nowej umowy nie doszło. Tym samym Vassiljev w czerwcu stanie się wolnym zawodnikiem i zgodnie z przepisami na pół roku przed wygaśnięciem kontraktu może negocjować z potencjalnymi nowymi pracodawcami.
Z kolei w Gdańsku zima była raczej gorącym okresem. Gdy w zeszłym sezonie drużynę przejął Piotr Nowak, jedną z jego pierwszych decyzji było ograniczenie liczby transferów. Poprzedniej zimy szkoleniowiec zażyczył sobie tylko braci Paixao i ich dostał. Sam mówił, że drużyna jest na tyle mocna personalnie, że poradzi sobie w lidze, a wieczny ruch nie sprzyja stabilizacji.