To już tradycja. Żaden z polskich piłkarzy nie dostarcza przed zamknięciem transferowego okna takich emocji jak Grosicki. Teraz ofertę złożyło mu broniące się przed spadkiem z Ligue 1 Dijon, ale według „WP Sportowe Fakty" przeszkodą okazały się zarobki gracza.
„Idę spać, jutro trening. Dobranoc" – napisał Grosicki na Instagramie, wrzucając nagranie sprzed telewizora, na którym trwa odliczanie do końca okna w Premier League. W styczniu Polak wreszcie zaczął grać w West Bromwich, ale klub sprowadził kolejnego skrzydłowego (wypożyczył z Arsenalu Ainsleya Maitlanda-Nilesa), więc jego szansa na dalsze występy i odpowiednie przygotowanie do mistrzostw Europy bardzo zmalała.
Grosicki wciąż może odejść do jednej z mniej prestiżowych lig, w których okno transferowe pozostaje otwarte. Niewykluczony jest powrót do Legii, choć musiałoby się to wiązać z dużą obniżką wynagrodzenia.
Z Napoli wyrwał się inny kadrowicz walczący o wyjazd na Euro, ale radość Milika z przeprowadzki do Marsylii szybko przerodziła się w niepokój. Olympique notuje fatalne wyniki, chuligani atakują piłkarzy i domagają się dymisji prezesa, a trener Andre Villas-Boas we wtorek zwołał konferencję, na której ogłosił, że rezygnuje ze stanowiska, bo sprowadzono mu zawodnika, którego nie chciał. Chodzi o 24-letniego francuskiego pomocnika Oliviera Ntchama z Celticu Glasgow.
– Nie było go na mojej liście. O transferze dowiedziałem się z internetu. Nie zgadzam się z taką polityką. Nie oczekuję pieniędzy, po prostu chcę odejść, mam dość – zaznaczył Villas-Boas. Klub dymisję trenera przyjął i zapowiedział wobec niego konsekwencje finansowe.