Zmiana Warty w Ekstraklasie

Co zapamiętamy z minionego sezonu? 15. mistrzostwo Legii, sukces Rakowa i to, że w Poznaniu nie rządzi już bogaty Lech, lecz biedniejsza Warta.

Aktualizacja: 17.05.2021 22:42 Publikacja: 17.05.2021 18:15

Legia Warszawa po tym sezonie jest najbardziej utytułowanym klubem polskiej ligi

Legia Warszawa po tym sezonie jest najbardziej utytułowanym klubem polskiej ligi

Foto: PAP/Leszek Szymański

Kiedy rozpoczynały się rozgrywki, Warta Poznań z najmniejszym budżetem w ekstraklasie (10 mln zł), skazywana była na spadek. Być może takie opinie były też efektem prawie dziewięcioletnich rządów Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej, która kierowała Wartą, nie mając po temu kompetencji, aż doprowadziła ją do ruiny. Szczęśliwie latem 2018 r. klub przejął Bartłomiej Farjaszewski. Też biznesmen, tylko inny.

Warta zakończyła sezon tuż za podium. Bez pieniędzy, bez wielkich nazwisk, bez swojego stadionu (mecze jako gospodarz musiała rozgrywać w Grodzisku Wielkopolskim), w większości z polskimi zawodnikami i w całości polskim sztabem trenerskim. Piotr Tworek, który jako trener zadebiutował w ekstraklasie w wieku 45 lat, odniósł wielki sukces.

Oparł drużynę na Łukaszu Trałce, którego w roku 2019 Lech nie zatrzymywał (delikatnie mówiąc). 36-letni piłkarz przeniósł się więc do Warty i awansował z nią do ekstraklasy. W ostatniej kolejce przeciw Cracovii rozgrywał 400. mecz w lidze. Po jego podaniu padła bramka dająca Warcie zwycięstwo w Krakowie, pierwsze od roku 1939. To jak najlepiej świadczy o Trałce. A o poziomie ligi?

Dowodem paradoksu, który trudno zrozumieć, jest sytuacja Lecha, czyli klubu z tego samego miasta. Ma budżet siedmiokrotnie wyższy niż Warta, stadion na 40 tys. widzów, stabilny sztab osób zarządzających i dobrych zawodników oraz najliczniejszą w ekstraklasie grupę zdolnych młodych piłkarzy. To wszystko w roku 2020 przyniosło sukces w postaci wicemistrzostwa kraju i gry w fazie grupowej Ligi Europy.

Minęło kilkanaście miesięcy, a Lech z czołówki spadł do drugiej kategorii i nie zmienił tego wyłącznie zimowy transfer Jakuba Modera do Brighton.Udział w rozgrywkach ekstraklasy i europejskich, z podróżami w warunkach pandemii, to dla polskiego klubu za duża dawka? Nadmierna pewność siebie? Skoro już grali w Europie, to im się wydawało, że w Polsce nawet bez przykładania się będą w czołówce? Nie byłoby to podejście profesjonalne.

Gwoli prawdy

Legia wykorzystała swoje atuty, choć w mojej klasyfikacji trenerów Czesława Michniewicza nie ma w czołówce. Przyszedł na gotowe, chodziło tylko o to, żeby nie zepsuć tego, co przy Łazienkowskiej buduje się od lat. Niewykluczone, że gdyby w klubie pozostał Aleksandar Vuković, on też świętowałby mistrzostwo.

Legii często wypomina się przeszłość. Gwoli prawdy i sprawiedliwości: z 15 tytułów wywalczonych przez ten klub (to rekord) na czasy PRL przypadły tylko cztery, a kiedy Legia była CWKS – zaledwie dwa. Pozostałych 11 zdobyła już po roku 1989, w nowych warunkach, kiedy przestała mieć z wojskiem cokolwiek wspólnego.

To, że Legia jest liderem pod względem sportowym, biznesowym i wizerunkowym, jest zasługą prywatnych właścicieli, od ITI po Dariusza Mioduskiego. Nawet jeśli jakieś decyzje sportowe (zwłaszcza transferowe i personalne) czy organizacyjne budzą zdziwienie, to Legia i tak przewyższa konkurencję pod każdym względem.

Dlatego też zatrudnienie kolejnego trenera zwykle jest równoznaczne z zapewnieniem mu w CV wpisu o zdobyciu tytułu. Ludziom w Legii brakuje jednak cierpliwości. Tylko jeden trener zdobył tytuł dwukrotnie, rok po roku: Paweł Janas w sezonach 1994 i 1995 (z awansem do Ligi Mistrzów włącznie). W XXI w. dziewięć tytułów wywalczyło nawet więcej niż dziewięciu trenerów, bo zmieniano ich także w trakcie sezonu. Legia zazwyczaj źle na tym wychodziła (zwłaszcza w europejskich pucharach).

Dobrym przykładem na korzyści płynące ze stabilizacji jest Raków Częstochowa. W kwietniu minęło pięć lat, od kiedy zatrudniono tam 41-letniego wówczas Marka Papszuna, magistra historii, trenera znanego tylko klubom niższych klas Warszawy i okolic. Czym to się skończyło – już wiemy. Papszun najpierw wprowadził Raków do ekstraklasy, w tym sezonie wywalczył już Puchar Polski i tytuł wicemistrza.

Trener skromnie podkreśla, że bez wsparcia rozsądnego właściciela, młodszego od siebie Michała Świerczewskiego te sukcesy nie byłyby możliwe. Ale to Papszun ma wpływ na transfery, dobór graczy i ustawienie 3-4-2-1, w którym bramki zdobywało 12 zawodników, ze wszystkich formacji. A kiedy przez pół roku nie mógł grać Czech Tomas Petrasek, jeden z najlepszych stoperów w lidze, szansę wykorzystał Andrzej Niewulis.

Do Pucharu Polski Raków dodał tytuł wicemistrza, a sezon zakończył z imponującą liczbą meczów bez porażki: wraz z pucharowymi było ich 15. Ostatni raz przegrał w lutym, w 17. kolejce.

Raków, podobnie jak Warta, mecze w roli gospodarza rozgrywał daleko od siedziby klubu (w Bełchatowie). Częstochowa jest jednym z ostatnich dużych polskich miast, w którym nie powstał nowoczesny stadion piłkarski.

Przykład Rakowa pokazuje, że do sukcesu w ekstraklasie wystarczy głowa na karku, niedrogie transfery i cierpliwość. Zapewne tracą ją kibice Cracovii, a nie mam pewności czy też nie jej właściciel Janusz Filipiak.

Plamy na Pasach

Michał Probierz skupił w klubie pełnię władzy. Skoro jest trenerem i wiceprezesem, odpowiedzialnym za transfery, to musi też odpowiadać w pełni za wyniki. W czerwcu miną cztery lata od przyjścia Probierza do Cracovii. Zdobył w tym czasie Puchar Polski (2020), dwukrotnie był w czołówce, ale każdy z trzech startów w Lidze Europy Cracovia kończyła na pierwszej rundzie eliminacyjnej. Miejsce w dolnych rejonach tabeli ekstraklasy to krok wstecz.

Cracovia traci też wizerunkowo, płaci za dawne korupcyjne przewiny i mało chwalebne zachowania swoich szefów oraz prominentnych kibiców. Trudne do zaakceptowania jest również to, że jeden z najstarszych i najbardziej zasłużonych klubów woli sprowadzać z zagranicy przeciętniaków, niż stawiać na młodych Polaków.

Zalew zagranicznej miernoty dotyczy niemal wszystkich polskich klubów. Nic się pod tym względem nie zmienia.

Bezbarwny Lubin

Oprócz Cracovii i Lecha krok w tył zrobiły też Jagiellonia Białystok i Wisła Kraków. Ta ostatnia być może szybciej wyszłaby z kłopotów, gdyby nie trener. Nietrudno odnieść wrażenie, że wybierając skład, w którym brakuje miejsca dla Jakuba Błaszczykowskiego, Peter Hyballa działał na szkodę firmy.

Najbardziej bezbarwną drużyną ligi było Zagłębie Lubin. Gdyby zabrać mu Filipa Starzyńskiego i Patryka Szysza, nie dałoby się na Zagłębie patrzeć. A przecież do ostatniej kolejki walczyło o czwarte miejsce, premiowane grą w pucharach.

Klasę potwierdził trener Waldemar Fornalik. Piast Gliwice rozpoczął sezon od ośmiu meczów bez zwycięstwa, co szefowie klubu wytrzymali, a Fornalik znalazł przyczynę porażek. Najsłabszy mecz Piast rozegrał w ostatniej kolejce z Wisłą Kraków, co zadecydowało o niezakwalifikowaniu się do pucharów.

Udało się to Śląskowi. Może trochę szczęśliwie, przy porażkach najgroźniejszych konkurentów w ostatniej kolejce. Ale trener Jacek Magiera ma pomysły i podejście do zawodników. Vitezslav Lavicka wcale nie był złym trenerem. Ale Magiera jest lepszym.

Słychać głosy o możliwym odejściu z Górnika Marcina Brosza, który dokonuje w tym klubie rzeczy niemożliwych. Mimo małego budżetu i dużego ruchu transferowego utrzymuje drużynę na przyzwoitym poziomie.

Trudno mieć pretensje do Piotra Stokowca, ale ciekawe, jak by sobie dał radę w klubie stabilniejszym niż Lechia Gdańsk. Tworzą z Łukaszem Smolarowem jeden z najbardziej twórczych duetów trenerskich w Polsce.

Radosław Sobolewski powinien zostać w Płocku dobrze zapamiętany. Wisła broniła się przed spadkiem, ale była też pierwszy raz w historii liderem ekstraklasy. Płock to specyficzne miejsce, nie ma tam czegoś takiego jak „piłkarska atmosfera”. Może nowy stadion to zmieni.

W nawale meczów nudnych wiosną uwagę przykuwały te z udziałem drużyn broniących się przed spadkiem. Zwolnienie ze Stali Leszka Ojrzyńskiego wystawiało nie najlepsze świadectwo szefom klubu. Zastąpienie go mieszkającym w Mielcu Włodzimierzem Gąsiorem, który w przeszłości już siedem razy prowadził Stal, wzbudziło jeszcze większe zdziwienie.

Polska eksportuje dobrych bramkarzy, więc w ekstraklasie gra aż dziewięciu golkiperów ze Słowacji. Dusan Kuciak z Lechii i Frantisek Plach z Piasta są być może najlepsi w całej lidze. Bardzo dobre wrażenie robił 22-letni Rafał Strączek ze Stali Mielec.

Królem strzelców został Czech w barwach Legii Tomas Pekhart, ale najlepszym napastnikiem był Jakub Świerczok z Piasta. Bardzo ładnie odbudowuje się w Legii Bartosz Kapustka, a bodaj najlepszym obrońcą ekstraklasy był jeden z najmłodszych – 20-letni Kamil Piątkowski z Rakowa. Władysław Żmuda w tym wieku już grał na mistrzostwach świata. Oby Piątkowski miał równie dobre wspomnienia z mistrzostw Europy.

Kiedy rozpoczynały się rozgrywki, Warta Poznań z najmniejszym budżetem w ekstraklasie (10 mln zł), skazywana była na spadek. Być może takie opinie były też efektem prawie dziewięcioletnich rządów Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej, która kierowała Wartą, nie mając po temu kompetencji, aż doprowadziła ją do ruiny. Szczęśliwie latem 2018 r. klub przejął Bartłomiej Farjaszewski. Też biznesmen, tylko inny.

Warta zakończyła sezon tuż za podium. Bez pieniędzy, bez wielkich nazwisk, bez swojego stadionu (mecze jako gospodarz musiała rozgrywać w Grodzisku Wielkopolskim), w większości z polskimi zawodnikami i w całości polskim sztabem trenerskim. Piotr Tworek, który jako trener zadebiutował w ekstraklasie w wieku 45 lat, odniósł wielki sukces.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego