Po trzech ligowych porażkach z rzędu, chuligańskim ataku na klubowy ośrodek i odejściu trenera Andre Villasa-Boasa wydawało się, że Marsylia wreszcie wstanie z kolan.

Pomóc miał Arkadiusz Milik. Była trzecia minuta doliczonego czasu pierwszej połowy. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Valere Germain zagrał głową do Alvaro Gonzaleza, Hiszpan zdecydował się na strzał, a Polak zachował się jak wytrawny snajper, uniknął spalonego i z bliska wepchnął piłkę do siatki. Trafił na 2:0.

Dziesięć minut wcześniej prowadzenie Olympique dał Florian Thauvin, a po przerwie powinien trafić po raz drugi - po podaniu Milika. Francuski skrzydłowy spudłował jednak z kilku metrów. To był kluczowy moment meczu, bo Marsylia chwilę wcześniej straciła pierwszą bramkę, kwadrans później drugą (Milika nie było już na boisku) i nie wykorzystała szansy na poprawę nastrojów przed niedzielnym szlagierem z Paris Saint-Germain. Paryżanie w środę rozbili Nimes 3:0.