Ten mecz był dla Realu jak finał, a Królewscy finałów przegrywać nie zwykli.
Nie minęło dziesięć minut spotkania w Madrycie i objęli prowadzenie. Karim Benzema wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Lucasa Vazqueza, wykorzystał błąd obrońców i trafił głową na 1:0. Drugi gol był niemal kopią pierwszego. Z tą różnicą, że tym razem do niepilnowanego Benzemy piłkę z prawego skrzydła podawał Rodrygo.
To był najniższy wymiar kary dla Borussii, która w środę nie potrafiła nawiązać walki z gospodarzami. Miała jednak sporo szczęścia, bo w Mediolanie Inter zremisował z Szachtarem.
Mecz w Madrycie skończył się wcześniej, więc zawodnicy z Moenchengladbach nie zeszli do szatni, tylko na telefonie komórkowym, a później na tablecie śledzili końcówkę spotkania na San Siro, gdzie arbiter doliczył aż osiem minut.
Trudno się dziwić euforii, jaka zapanowała po ostatnim gwizdku sędziego. To pierwszy awans Borussii do fazy pucharowej Champions League.
Real jest tam stałym gościem, a dzięki wygraniu grupy ma szansę trafić na teoretycznie słabszego przeciwnika. Rozstawione będzie też Paris Saint-Germain, które rozbiło 5:1 Basaksehir i wyprzedziło w tabeli RB Lipsk.