Wisła Kraków - Legia Warszawa 1:2. Boruc i Pekhart wygrali mecz

Mimo, że mecz rozgrywany był w Krakowie, mało kto dawał szanse Wiśle. Ma rozmaite problemy, dziesięć dni temu zmieniła trenera, nie wiedzie się jej najlepiej. Legia to co innego. Rzadko przegrywa, ma najdroższych zawodników w lidze, teoretycznie powinna wygrywać wszędzie, gdzie się pokaże.

Aktualizacja: 12.12.2020 23:02 Publikacja: 12.12.2020 22:52

Wisła Kraków - Legia Warszawa 1:2. Boruc i Pekhart wygrali mecz

Foto: Fotorzepa, Grzegorz Rutkowski

W dwóch ostatnich spotkaniach tych drużyn Legia wbiła Wiśle dziesięć bramek i tylko dwie straciła. Jej trenerem był wówczas Aleksandar Vuković. Jego następca widocznie bardzo wierzył w prawo serii i chyba nie przewidział, że Wisła może wyrządzić jego drużynie krzywdę. Nie miał żadnego pomysłu i nie reagował kiedy działo się źle. Czesław Michniewicz patrzył na buty i kłócił się z sędzią, bo takiego przebiegu wydarzeń nie brał pod uwagę.

A trener Wisły Peter Hyballa najwidoczniej dokładnie obejrzał te przegrane mecze, bo mimo że miał słabszych zawodników, wiedział jak nimi pokierować jako zespołem. Wisła od początku grała bardzo agresywnie, nie pozwalała legionistom wyprowadzić piłki, zmuszała ich do błędów i niecelnych podań.

Jeśli legioniści mimo to przedostawali się pod pole karne, czekali tu na nich skuteczni obrońcy. W pierwszej połowie nie oddali na bramkę Mateusza Lisa ani jednego groźnego strzału. Ten sposób gry przyniósł Wiśle sukces już w 12. minucie. Na lewym skrzydle Gieorgij Żukow skutecznie przetestował swój drybling na Joelu Valencii po czym podał na pole karne. Tam Yaw Yeboah wyprzedził Artura Jędrzejczyka i strzałem po ziemi w róg bramki zdobył dla gospodarzy prowadzenie.

Joel Valencia, który w barwach Piasta został uznany za najlepszego gracza ligi, w Legii nie może się odnaleźć. Tym razem to Yeboah grał tak, jak Valencia dwa lata temu. Nic dziwnego, że kiedy nadarzyła się okazja, Jędrzejczyk ostro na środku boiska zaatakował Yeboaha, „żeby sobie nie myślał”.

W drugiej połowie obrońcy Legii popełniali błędy, po których dwukrotnie w znakomitych sytuacjach znalazł się Felicio Brown Forbes. Dwukrotnie jednak pojedynki z nim wygrywał Artur Boruc.

Wisła nie prowadziła więc 2:0 i 3:0 i coraz bardziej słabła. Podobnie jak przed tygodniem w derbach Krakowa. Legia jest jednak zbyt dobrą drużyną, żeby tego nie wyczuć i nie wykorzystać.

Nieszczęście Wisły zaczęło się w 81. minucie. Chuca sfaulował w polu karnym Luquinhasa i to w sytuacji, w której Brazylijczyk już raczej nie był groźny. Luquinhas jest jednym z najlepiej technicznie wyszkolonych piłkarzy ekstraklasy, prowadzi piłkę przy nodze i nic dziwnego, że jest najczęściej faulowanym graczem ligi. Ale nie w polu karnym. To zdarza się bardzo rzadko.

Jedenastkę wykorzystał Tomas Pekhart, doprowadzając do remisu. Wisła nadal starała się o zwycięstwo, ale zmęczenie dawało o sobie znać. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu, sędzia Jarosław Przybył podjął trudną, ale słuszną decyzję. Mógł wstrzymać grę po faulu Macieja Sadloka na Kacprze Skibickim, ale uznał, że akcja trwa. Miał nosa. Piłkę z prawej strony na środek pola karnego podał Josip Juranović. Tam Pekhart wyskoczył wcześniej i wyżej od Michala Frydrycha i zdobył głową zwycięską bramkę.

Do tej pory Pekhart, który ostatnio też wbił w Krakowie dwa gole, był bardzo dobrze pilnowany i poza rzutem karnym nie oddał ani jednego celnego strzału. Wisła ma prawo mówić o braku szczęścia, ale to także brak umiejętności przy prowadzeniu 1:0. A Legia jest przykładem bogatego, któremu diabeł dzieci kołysze. Po tym zwycięstwie jeszcze mocniej rozsiadła się na fotelu lidera.
 
Wisła - Legia 1:2

Yeboah 12 - Pekhart 81-karny, 89

W dwóch ostatnich spotkaniach tych drużyn Legia wbiła Wiśle dziesięć bramek i tylko dwie straciła. Jej trenerem był wówczas Aleksandar Vuković. Jego następca widocznie bardzo wierzył w prawo serii i chyba nie przewidział, że Wisła może wyrządzić jego drużynie krzywdę. Nie miał żadnego pomysłu i nie reagował kiedy działo się źle. Czesław Michniewicz patrzył na buty i kłócił się z sędzią, bo takiego przebiegu wydarzeń nie brał pod uwagę.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity