Na początku meczu groźniejsi byli goście. Kilka razy groźne akcje przeprowadzał Łukasz Sierpina. Kapitan beniaminka albo szukał dośrodkowań po dryblingach, albo próbował strzałów. Jeden z nich był celny, ale Michał Buchalik pewnie go wyłapał. W kolejnych minutach nadal przewagę miało Podbeskidzie, ale niewiele z tego wynikało. Bielszczanie mieli przewagę na skrzydłach, ale rzadko potrafili dokładnie podać do swojego najbardziej wysuniętego zawodnika – napastnika Kamila Bilińskiego.
Kiedy wydawało się, że przejezdni lada chwila zdobędą bramkę sytuacja zupełnie się odwróciła. W 34. minucie Biała Gwiazda miała rzut wolny, Yaw Yeboah dośrodkował w pole karne beniaminka, gdzie Gergo Kocsis Kocis złapał defensora Białej Gwiazdy Macieja Sadloka. Sędzia Paweł Gil był pewny swojej decyzji (nie pobiegł sprawdzić sytuacji na monitorze) i podyktował rzut karny. Do jedenastki podszedł Jean Carlos i wyprowadził na prowadzenie gospodarzy mocnym strzałem pod poprzeczkę.
Do przerwy Górale robili sporo, żeby wyrównać, ale kolejne próby Sierpiny i Mateusza Marca były niecelnie. Bardzo blisko trafienia był zwłaszcza ten drugi. Jego strzał o kilka centymetrów minął bramkę krakowskiego zespołu.
Wisła również mogła podwyższyć prowadzenia. W 42. minucie Buchalik wybił piłkę daleko na połowę Podbeskidzia, kapitalnie przyjął ją Yeboah i po krótkim dryblingu zagrał wzdłuż linii końcowej. Na wysokości dalszego słupka akcje zamykał Chuca, ale źle trafił w futbolówkę i poleciała ona wysoko nad bramką. Hiszpan zmarnował idealnie dogranie, bo był sam przed golkiperem Górali – Rafałem Leszczyńskim.
– Gra wygląda w miarę pozytywnie. Mamy więcej sytuacji i próbujemy grać, a Wisła na dobrą sprawę nie miała pół dobrej okazji i prowadzi. W drugiej połowie musimy odrobić straty i zdobyć tu punkty. Rzadko mam piłkę, ale mam swoją rolę i muszę czekać na błędy środkowych obrońców Wisły. Nie ważne ile będę miał kontaktów z piłką, najważniejsze jest to, żeby korzyść z tego miała drużyna – mówił w przerwie napastnik gości Kamil Biliński.