Ligowcy grają z dopingiem od trzech miesięcy, ale kibice podczas meczów mogą wypełnić tylko połowę miejsc na trybunach. Ci, którzy odwiedzili stadion we Wrocławiu, mogli się krajową piłką zauroczyć. Zawodnicy Lecha i Śląska oddali 36 strzałów, a piłka do obu bramek wpadła po trzy razy. – Pierwsze 30 minut było szalone. Obie drużyny chciały grać w piłkę, kibice mogą być zadowoleni – nie kryje trener gospodarzy, Czech Vitezslav Lavicka.
Jego zespół po trzech kolejkach będzie na podium, w dolnej części tabeli został za to Lech. Poznaniacy grają ładnie, ale mają problem z efektywnością, bo zdobyli tylko dwa punkty. Ostatni raz tak źle Kolejorz otworzył sezon cztery lata temu, a posadą za falstart zapłacił trener Jan Urban. Kibicom na poprawę humorów zostaje przyjście 19-krotnego reprezentanta Gruzji Niki Kaczarawy, choć na Szweda Mikaela Ishaka nikt narzekać nie może, bo ma już asystę i cztery gole.
Legia na boisku się męczy, ale punktów zebrała już sześć, bo w piątek pokonała Wisłę Płock. Gola głową po dośrodkowaniu Serba Filipa Mladenovicia strzelił Czech Tomas Pekhart, ale działający w polskiej lidze schemat „piłka do boku i wrzutka do wysokiego” na walkę o sukces w europejskich pucharach może nie wystarczyć.
Beniaminkowie w tej kolejce nie przegrali, ale wciąż czekają na pierwszą wygraną w sezonie. Najbliżej sukcesu była Stal Mielec, ale najpierw straciła w Krakowie bramkarza (Rafał Strączek zderzył się z łokciem Tomasa Vestenickiego), później gola, aż wreszcie w ostatniej akcji meczu w słupek z rzutu wolnego trafił Maciej Domański.
Cracovia zamyka tabelę, ale dzięki remisowi dogoniła rywali, bo zaczynała sezon z pięcioma punktami na minusie za dawne korupcyjne grzechy.