Marcin Brosz zaczął piąty sezon w roli trenera zabrzańskiej drużyny, a to w polskiej lidze wyczyn niespotykany. Był już z Górnikiem w europejskich pucharach i tuż nad strefą spadkową w tabeli, a jego obecny zespół gra efektownie oraz skutecznie, pomimo odejścia latem trzech podstawowych zawodników (Igora Angulo, Erika Jirki i Giorgosa Giakoumakisa).
Brosz postanowił, że jego zawodnicy mają dużo biegać – już wiosną wyróżniali się pod tym względem na tle rywali – i atakować przeciwników agresywnym pressingiem. Linię defensywną zbudował z trzech wysoko ustawionych stoperów oraz dwóch wahadłowych, czyli obrońców pełniących rolę skrzydłowych, a kierowanie atakami złożył na barki Alasany Manneha.
Efekt jest taki, że Górnik jest jedyną drużyną, która w trzech kolejkach zdobyła komplet punktów. Trzeba jednak pamiętać, że ma na rozkładzie dwóch beniaminków oraz Lechię Gdańsk i dopiero wizyta przy Łazienkowskiej będzie poważnym testem dla zespołu Brosza.
Kibice Legii chcieliby, aby ich zespół pracował na boisku według tak przemyślanego planu. Mistrzowie Polski zaczęli sezon słabo, przegrali z Jagiellonią Białystok i Omonią Nikozja, a w ataku mogą zaproponować jedynie dośrodkowania na głowę Tomáša Pekharta. Może sytuację zmieni skrzydłowy Joel Valencia, którego warszawiacy wypożyczyli z Brentford FC.
Najbliższa kolejka pokaże też, jak grę w lidze i pucharach łączy Lech Poznań. Kolejorz tej jesieni zarabia pieniądze – sprzedaż Kamila Jóźwiaka i Roberta Gumnego wniosła do klubowej kasy ok. 7 mln euro – ale ma problemy ze zbieraniem punktów. Podopieczni Dariusza Żurawia pierwszy raz od 25 lat wystąpią w derbach Poznania, a ich spotkanie z Wartą obejrzy 17 tys. widzów.