Inter nie przegrał nigdy meczu o stawkę z żadnym rywalem z Ukrainy. W poniedziałek dołożył jeszcze jedno zwycięstwo i po dziesięciu lat awansował do finału europejskich pucharów.
W 2010 roku pokonał w Lidze Mistrzów Bayern. Ale za tym sukcesem nie poszły kolejne. Jose Mourinho odszedł do Realu, drużyna spadała coraz niżej w tabeli, z zazdrością patrzono na dominację Juventusu. Zmieniano trenerów i piłkarzy, ale wyniki nie przychodziły. Aż zatrudniono Antonio Conte.
I choć były selekcjoner reprezentacji Włoch nie zdołał już w pierwszym sezonie odebrać tytułu Juve, to w piątek stanie w Kolonii przed szansą zdobycia z Interem pierwszego trofeum.
Szachtar był cieniem zespołu, który w poprzednich rundach imponował finezyjną i skuteczną grą. W dodatku fatalne błędy popełniała defensywa. Jeden z nich już w 19. minucie wykorzystał Lautaro Martinez. Andrij Piatow wybił piłkę wprost pod nogi Nicolo Barelli, ten zbiegł na skrzydło, podał w pole karne, a Martinez zgubił krycie i strzałem głową dał Interowi prowadzenie.
Szachtar pierwsze celne uderzenie oddał dopiero pół godziny przed końcem meczu, a już kilkadziesiąt sekund później przegrywał 0:2. Danilo D'Ambrosio wyskoczył najwyżej do dośrodkowania z rzutu rożnego i nie dał Piatowowi szans na skuteczną interwencję.
Inter nie miał litości i punktował błędy przeciwników. Na 3:0 podwyższył Martinez, a dzieła zniszczenia dopełnił Romelu Lukaku, trafiając dwukrotnie w odstępie sześciu minut. Inter jedzie do Kolonii na finał. Tam czeka już Sevilla.