Za panem chyba najtrudniejszy sezon w roli prezesa spółki Ekstraklasa SA?
Na pewno był to najdłuższy sezon, ale jego zakończenie jest jednym z najszczęśliwszych. Kilka miesięcy temu niewiele osób wierzyło w to, że wznowimy rozgrywki. Nasza determinacja, wymiana informacji z ligami zagranicznymi, wzorowa kooperacja z rządem, PZPN i klubami doprowadziły do tego, że nie tylko wystartowaliśmy po ponad 80 dniach przerwy, ale także szczęśliwie zakończyliśmy rozgrywki. Mówiłem, że miarą sukcesu będzie bezpieczne dokończenie rozgrywek, aby na koniec zawodnicy, trenerzy i wszyscy pracownicy byli zdrowi. Udało się tego dokonać. Pokazaliśmy zarówno w Polsce, jak i za granicą, że jesteśmy dobrze przygotowani do działania w czasach kryzysu. Teraz wiele pracy przed kolejnym sezonem, w tym zrewidowanie wszystkich procedur medycznych, organizacyjnych, produkcyjnych i marketingowych. Są bardzo duże znaki zapytania, jak kolejny sezon będzie wyglądał, ale najważniejsze, żebyśmy mogli go bezpiecznie przeprowadzić.
Który moment dostarczył więcej emocji: sam powrót czy wpuszczenie kibiców na trybuny?
Wznowienie rozgrywek było przełomowym momentem, jednak dopiero po wpuszczeniu kibiców mogliśmy mówić o prawdziwym sukcesie i sportowej radości. Rozmowy na ten temat rozpoczął prezes PZPN Zbigniew Boniek. Jako Ekstraklasa aktywnie się w te rozmowy z rządem i PZPN włączyliśmy. Cieszę się, że już od pierwszej kolejki rundy finałowej kibice mogli wejść na stadiony. Nawet 25 proc. zajętych miejsc sprawiało, że mecze wyglądały zupełnie inaczej. Dobrze, że wszyscy zachowali zdrowy rozsądek i w olbrzymiej większości obostrzenia były przestrzegane. Daliśmy impuls innym dziedzinom życia, nie tylko sportowcom, ale też gospodarce, że możemy wrócić do normalności.
Nikt nie miał doświadczeń w radzeniu sobie z koronawirusem...