Robert Lewandowski rozgrywa sezon życia, ale nie zdobędzie Złotej Piłki ani Złotego Buta. Została mu Liga Mistrzów, gdzie jego Bayern Monachium gra w sobotę o awans do turnieju finałowego. Bawarczycy są murowanymi faworytami, w lutym pokonali na wyjeździe Chelsea 3:0.
Bayern wiosną nie zdominował Bundesligi, on wdeptywał rywali w ziemię. Zespół Hansiego Flicka wygrał 16 z 17 meczów, strzelił 54 gole.
Lewandowski udowodnił, że dziś życie piłkarza zaczyna się po trzydziestce, ale nie zdobył Złotego Buta – to nagroda dla najlepszego strzelca lig europejskich – bo więcej goli strzelił Ciro Immobile z włoskiej Serie A, rozgrywek o cztery kolejki dłuższych, gdzie sędziowie bili rekordy dyktowania rzutów karnych – blisko pięć na kolejkę.
Jeszcze półtora roku temu były reprezentant Niemiec Dietmar Hamann twierdził, że „Lewandowski staje się problemem Bayernu”, a krytycy zarzucali naszemu napastnikowi, że jest „bardziej samolubny niż Robben”. Dziś Polakowi głowy nie zajmuje już transfer do Realu Madryt, bo jesienią podpisał z Bawarczykami 5-letni kontrakt. Dojrzał do roli lidera, zaczął troszczyć się nie tylko o własny dorobek, ale o dobro wspólne.