Ekstraklasa: jest o co grać do końca

Najważniejsze rozstrzygnięcie sezonu PKO BP Ekstraklasy już znamy, ale wciąż trwa gra o duże pieniądze.

Publikacja: 11.07.2020 20:37

Ekstraklasa: jest o co grać do końca

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Legia Warszawa zdobyła mistrzostwo Polski i ten tytuł oznacza spory zysk, bo mistrz kraju dostanie nie tylko wypłatę za pierwsze miejsce w tabeli (ponad 5 mln zł), ale także premię dla zespołu reprezentującego kraj w eliminacjach Ligi Mistrzów. Wyniesie ona 12,6 mln zł, czyli ponad dwa razy więcej niż w poprzednim sezonie (5,2 mln zł). Wzrost nagród to zarówno efekt nowego kontraktu dotyczącego praw telewizyjnych, jak i zmiany reguł podziału zysku, które w kwietniu ubiegłego roku ustaliła rada nadzorcza Ekstraklasy S.A.

Miejsce we władzach ligi zajmują przedstawiciele najsilniejszych ekip, bo cztery z siedmiu miejsc mają zagwarantowane najlepsze kluby poprzedniego sezonu (obecnie Grzegorz Jaworski z Piasta Gliwice, Dariusz Mioduski z Legii, Adam Mandziara z Lechii Gdańsk i Jakub Tabisz reprezentujący Cracovię). Taki układ sprawił, że o zasadach krojenia finansowego tortu decydowali najbogatsi, choć podobno większość klubów optowała za bardziej solidarnym układem.

Reguły gry poddano istotnej korekcie. Dziś 44, a nie 55 proc. zysku liga dzieli po równo między kluby (obecnie 6,18 mln zł dla każdego). Nieznacznie wzrósł przydział pieniędzy przeznaczony na premie za ranking historyczny (obejmuje wyniki drużyn w ciągu pięciu ostatnich sezonów) i miejsca w tabeli na koniec rozgrywek. Dużo więcej - 14 zamiast 8,5 procenta - zarobią cztery drużyny reprezentujące Ekstraklasę w pucharach. Czterokrotnie wzrosły ponadto dodatki za Pro Junior System dla drużyn promujących młodzieżowców, pojawiły się też bonusy - spadochrony dla spadkowiczów.

Kawałki tortu są inne, a przy okazji znacznie większe. Pieniędzy do podziału w tym roku jest rekordowo dużo - 225 mln zł, czyli aż o 70 mln więcej niż w poprzednim sezonie.

To wszystko sprawia, że Piast Gliwice oraz Lech Poznań także z finansowego punktu widzenia wciąż mają o co grać, podobnie jak Śląsk Wrocław. Różnica w premii dla pucharowiczów jest spora, bo wicemistrz kraju zgarnie 9,45 mln zł bonusu, a brązowy medalista - 6,4 mln zł.

Gliwiczanie rywalizację w grupie mistrzowskiej rozpoczęli od zdobycia czterech punktów w pięciu meczach, ale też mierzyli się z sąsiadami w tabeli. Teraz przed nimi teoretycznie starcia z rywalami słabszymi (Jagiellonia Białystok i Cracovia u siebie, Pogoń Szczecin na wyjeździe), a na korzyść zespołu podczas morderczego finiszu rozgrywek przemawia też doświadczenie trenera, który jest wychowankiem Jerzego Wielkoszyńskiego, wybitnego specjalisty od medycyny sportowej.

Atut Lecha to młodość, dzięki której klub może liczyć na dodatkowy zarobek z Pro Junior System. To klasyfikacja, która sumuje minuty rozegrane w lidze przez młodzieżowców. W tym sezonie pula nagród to 8 mln zł do podziału na pięć klubów. Poznaniacy są liderem zestawienia, a Tymoteusz Puchacz, Jakub Kamiński i Jakub Moder - którzy grają najczęściej - należą do czołowych postaci zespołu. 

Zwycięzca klasyfikacji dostanie 3 mln zł, drugi zespół (obecnie Legia) zarobi milion mniej. Lecha prześcignąć będzie trudno zwłaszcza, że w trzech ostatnich kolejkach grono młodzieżowców punktujących dla klubu wzmocni najpewniej 21-letni Miłosz Mleczko, bo holenderski bramkarz Mickey van der Hart podczas rzutów karnych kończących mecz Pucharu Polski z Lechią zwichnął bark i do końca sezonu na boisko nie wejdzie.

Ta sama klasyfikacja sprawia, że w grze o pieniądze wciąż jest Łódzki Klub Sportowy, który od pewnego czasu szykuje się już do występów w pierwszej lidze. Drużyna Wojciecha Stawowego w zestawieniu Pro Junior System jest trzecia, co oznaczałoby dodatkowe 1,5 mln zł w klubowym budżecie.

Łodzianie pieniędzy dostaną więcej, bo na pół miliona zł może liczyć każdy spadkowicz. To spadochron dla przyszłych pierwszoligowców, aby lądowanie w niższej klasie rozgrywkowej połączone z odcięciem od kroplówki pieniędzy telewizyjnych nie okazało się dla pacjenta śmiertelne.

Tegoroczne reguły podziału ligowego zysku przewidują też bonus solidarnościowy dla wszystkich drużyn występujących w grupie spadkowej, czyli ćwierć miliona złotych na klubę, które teoretycznie ma rekompensować brak możliwości rozgrywania spotkań z przyciągającymi widzów rywalami. Raków Częstochowa, Zagłębie Lubin czy Górnik Zabrze będą też walczyć o premie za miejsca: dziewiąte oznacza 2,5 mln zł, a czternaste - tylko 1,3 mln zł.

Wszystkie rozstrzygnięcia poznamy za tydzień, trzy ostatnie kolejki sezonu piłkarze rozegrają w ciągu ośmiu dni. Później na scenę wejdą klubowi działacze, którzy będą musieli rozsądzić, jak największe przychody w dziejach Ekstraklasy rozsądnie zainwestować.

Legia Warszawa zdobyła mistrzostwo Polski i ten tytuł oznacza spory zysk, bo mistrz kraju dostanie nie tylko wypłatę za pierwsze miejsce w tabeli (ponad 5 mln zł), ale także premię dla zespołu reprezentującego kraj w eliminacjach Ligi Mistrzów. Wyniesie ona 12,6 mln zł, czyli ponad dwa razy więcej niż w poprzednim sezonie (5,2 mln zł). Wzrost nagród to zarówno efekt nowego kontraktu dotyczącego praw telewizyjnych, jak i zmiany reguł podziału zysku, które w kwietniu ubiegłego roku ustaliła rada nadzorcza Ekstraklasy S.A.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Pusty tron w Lidze Mistrzów. Dlaczego Manchester City nie obroni tytułu?
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Znamy pary półfinałowe i terminy meczów
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Bayern w półfinale, Arsenal żegna się z rozgrywkami