Po czterech latach obrońca żegna się z Monaco. Przychodził jako ćwierćfinalista Euro 2016 do odradzającego się dzięki pieniądzom miliardera Dmitrija Rybołowlewa klubu, pragnącego rzucić we Francji wyzwanie Paris Saint-Germain i znów liczyć się w Europie.
Pod koniec XX wieku Monaco dwukrotnie zdobyło tytuł, w 2004 roku zagrało nawet w finale Ligi Mistrzów, ale dobre sezony przeplatało fatalnymi, aż w końcu w 2011 roku na dwa lata spadło do drugiej ligi.
Glik szybko poczuł smak sukcesu, bo już w pierwszym sezonie po jego przyjściu drużyna nieoczekiwanie odebrała tytuł PSG i awansowała do półfinału Champions League. Europa zachwycała się klubem z księstwa, jego nową polityką transferową – wymuszoną co prawda przez Finansowe Fair Play, ale przynoszącą efekty – zakładającą produkowanie gwiazd, a nie ich kupowanie.
Glik kosztował 11 mln euro, latem 2016 roku Monaco za większe pieniądze sprowadziło tylko innych obrońców Benjamina Mendy'ego (13 mln) i Djibrila Sidibe (15 mln). Cała trójka znalazła się w jedenastce sezonu wybranej przez kibiców Ligue 1 – razem z bramkarzem Danijelem Subasiciem, pomocnikami Fabinho i Bernardo Silvą oraz napastnikiem Kylianem Mbappe. Słychać było głosy, że Glik to najlepszy transfer klubu, bo nie tylko stał się szefem defensywy, ale też strzelał gole i asystował.
Kilka miesięcy temu „France Football” umieścił go w jedenastce dekady Monaco. „Odmienił grę obrony i choć później nie grał już tak dobrze, dalej był i jest pewniakiem w podstawowym składzie” – argumentowali dziennikarze prestiżowego magazynu. Dowodem uznania była opaska kapitańska.