Odrobina miłości. Bayern według Flicka

Bayern znów gra atrakcyjnie i dominuje. Lewandowski i Mueller przeżywają drugą młodość. Ale w tym roku mistrzostwo ma twarz trenera Flicka.

Aktualizacja: 23.06.2020 22:15 Publikacja: 23.06.2020 21:00

Robert Lewandowski i Hansi Flick – ojcowie bawarskiego sukcesu

Robert Lewandowski i Hansi Flick – ojcowie bawarskiego sukcesu

Foto: Christof STACHE/AFP

To historia o niedoszłym bankierze, któremu powierzono najpotężniejszy klub w Niemczech. O człowieku bez wielkiego doświadczenia trenerskiego, który w pierwszym niepełnym sezonie pracy w Monachium ma lepsze statystyki niż Pep Guardiola i Jupp Heynckes. Ich drużyny uznawane były za wzorzec, ale to zespół Hansa Dietera-Flicka lepiej punktuje (średnio 2,73 pkt), więcej biega i strzela (3,07 gola na mecz).

Gdy w listopadzie zastępował zwolnionego Niko Kovača, nic na to nie wskazywało. Nastroje w Monachium były minorowe. Po najwyższej porażce od dekady (1:5 we Frankfurcie) Bayern spadł poza podium Bundesligi, do prowadzącej w tabeli Borussii Moenchengladbach tracił cztery punkty. Od tego czasu przegrał jednak tylko dwa spotkania (jeszcze w zeszłym roku), obronił tytuł, jest w finale Pucharu Niemiec i wciąż ma szansę na triumf w Lidze Mistrzów.

Przyszły selekcjoner

– Kiedy byłem zawodnikiem, liczył się tylko sukces. Nieważne, czy wygrałeś 1:0 czy wyżej – wspomina Flick. – Dzisiaj samo zwycięstwo już nie wystarczy. Oczywiście na końcu jesteś rozliczany z trofeów. Ale rozumiem ambicje Bayernu, który chce dominować i wygrywać przekonująco.

Czasy, o których mówi, to lata 80. W Monachium spędził w sumie pięć sezonów. To był owocny okres, naznaczony czterema tytułami. Jak zauważa „Kicker”, Flick jest dopiero piątą osobą, która sięgnęła po mistrzostwo z tym samym klubem jako piłkarz i trener (wcześniej zrobili to Kovač i Franz Beckenbauer w Bayernie, Matthias Sammer w Borussii Dortmund i Thomas Schaaf w Werderze). Jest także trzecim szkoleniowcem po Beckenbauerze i Heynckesie, który wygrał ligę, obejmując zespół w trakcie sezonu.

Ci dwaj panowie mieli już jednak wtedy w swoim trenerskim CV triumf w mundialu (Beckenbauer) i Lidze Mistrzów (Heynckes). A Flick prowadził wcześniej samodzielnie tylko Hoffenheim – i to gdy drużyna występowała jeszcze w niższych ligach. O amatorskiej Victorii Bammental, w której po serii poważnych kontuzji kończył karierę, nie ma sensu wspominać.

Właściciel Hoffenheim Dietmar Hopp już dawno dostrzegł w nim przyszłego selekcjonera. Gdy po mundialu w Niemczech Joachim Loew przejął kadrę po Juergenie Klinsmannie, przypomniał sobie słowa Hoppa i włączył Flicka do swojego sztabu szkoleniowego. Zwieńczeniem ośmioletniej współpracy było mistrzostwo świata wywalczone w Brazylii.

W Monachium od początku traktowano go jednak jako opcję tymczasową. Człowieka, który wyciągnie drużynę na powierzchnię i odda ją w ręce następcy z większym dorobkiem. W mediach przewijały się nazwiska Thomasa Tuchela, Mauricio Pochettino i Massimiliano Allegriego. Ale dziś nikt już o nich nie myśli. Jeszcze przed restartem Bundesligi przedłużono z Flickiem umowę do 2023 roku. Miał być trenerem tylko na chwilę, może być na lata.

Bronią go wyniki i świetny kontakt z piłkarzami. Chwalą jego warsztat i umiejętności interpersonalne. Twierdzą, że gra znów sprawia im radość.

– Wydaje jasne polecenia. Wiemy, czego od nas oczekuje. Jest uczciwy przy podejmowaniu trudnych decyzji. Rozmawia z każdym, próbuje nas zrozumieć. To jego największa zaleta – opowiada w wywiadach Robert Lewandowski, który w wieku 31 lat notuje najlepszy sezon w karierze i po raz piąty zostanie królem strzelców. Więcej był jedynie Gerd Mueller (siedem). Tylko on i Polak wygrali klasyfikację trzy razy z rzędu.

Lewandowski ściga rekordy legendarnego Niemca. Jego statystyki (33 gole) są tym bardziej imponujące, jeśli spojrzymy, że w pierwszych 13 meczach Bundesligi i Champions League – jeszcze za kadencji Kovača preferującego zachowawczy styl – uzbierał aż 19 bramek.

Wszyscy potrzebni

Większość zawodników u Kovača się jednak dusiła. Flick przywrócił do życia m.in. Thomasa Muellera, który znów jest kluczową postacią w zespole (20 asyst). Odżył również Jerome Boateng. Odkryciem stał się 19-letni Alphonso Davies, przesunięty ze skrzydła na lewą obronę. Znakomitym ruchem okazało się ustawienie na środku defensywy Davida Alaby, na lidera zaczyna wyrastać Joshua Kimmich.

– Nawet gwiazdy potrzebują odrobiny miłości. Trener musi mieć dużo empatii. Flick ma jej pod dostatkiem. W krótkim czasie odmienił drużynę. Sprawił, że wszyscy czują się potrzebni – pisał na łamach „Kickera” Heynckes, ostatni trener, który wywalczył z Bayernem potrójną koronę (2013 r.).

Bawarska maszyna, choć już budzi postrach wśród rywali, będzie jeszcze wzmocniona. Latem w defensywie pojawi się Tanguy Kouassi, nastoletni talent z PSG. Numerem jeden na transferowej liście życzeń jest jednak Leroy Sane. Skrzydłowy Manchesteru City miał przyjść już rok temu, ale na przeszkodzie stanęła kontuzja. Nie będzie to tani zakup, więc kilku graczy zostanie wystawionych na sprzedaż. Mówi się m.in. o Corentinie Tolisso i Javim Martinezie, ale także o Boatengu.

Do Monachium nie trafi raczej gwiazdor Bayeru Leverkusen Kai Havertz. Władze mistrzów Niemiec nie zamierzają zmieniać strategii i rozbijać banku dla jednego piłkarza.

Rozwój najważniejszy

Bawarska dynastia swe panowanie rozpoczęła w 2013 roku, jej schyłku na razie nie widać. W silnych ligach dłużej na tronie siedzi tylko Juventus bijący się o dziewiąte mistrzostwo Włoch z rzędu.

O dominacji Bayernu najlepiej świadczy fakt, że w czasach Bundesligi, czyli od 1963 roku, zdobył już więcej tytułów (29) niż wszystkie pozostałe kluby razem wzięte. Rekordu strzelonych goli (101) pobić się chyba nie uda (trzeba by w ostatniej kolejce wbić sześć bramek w Wolfsburgu), ale jak zauważył niedawno Flick, statystyczne dokonania to tylko dodatek do zwycięstw. Ważniejszy od rekordów jest rozwój. Na końcu tej piramidy ma być triumf w Europie. Czy uda się już w tym roku?

Przed Flickiem zadanie, któremu w Monachium nie sprostali ani Guardiola, ani Carlo Ancelotti. W tym sezonie o tyle trudniejsze, że Bayern po zakończeniu Bundesligi i Pucharu Niemiec (4 lipca finał z Bayerem Leverkusen) czeka miesiąc przerwy. Dziś byłby głównym faworytem, ale turniej finałowy Ligi Mistrzów w Lizbonie odbędzie się dopiero w sierpniu.

Rywale z Anglii, Włoch czy Hiszpanii mają tę przewagę, że do końca lipca będą cały czas w rytmie meczowym, Champions League będzie w tym roku przypominała mały mundial. Skoro jednak Flick potrafił tak świetnie przygotować zespół w trakcie pandemii, gdy zabronione było nawet organizowanie sparingów, może znajdzie też sposób, jak odpowiednio wykorzystać wakacyjną przerwę.

To historia o niedoszłym bankierze, któremu powierzono najpotężniejszy klub w Niemczech. O człowieku bez wielkiego doświadczenia trenerskiego, który w pierwszym niepełnym sezonie pracy w Monachium ma lepsze statystyki niż Pep Guardiola i Jupp Heynckes. Ich drużyny uznawane były za wzorzec, ale to zespół Hansa Dietera-Flicka lepiej punktuje (średnio 2,73 pkt), więcej biega i strzela (3,07 gola na mecz).

Gdy w listopadzie zastępował zwolnionego Niko Kovača, nic na to nie wskazywało. Nastroje w Monachium były minorowe. Po najwyższej porażce od dekady (1:5 we Frankfurcie) Bayern spadł poza podium Bundesligi, do prowadzącej w tabeli Borussii Moenchengladbach tracił cztery punkty. Od tego czasu przegrał jednak tylko dwa spotkania (jeszcze w zeszłym roku), obronił tytuł, jest w finale Pucharu Niemiec i wciąż ma szansę na triumf w Lidze Mistrzów.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego