W Białymstoku Jagiellonia zremisowała z Legią 0:0. W lutym spotkanie tych drużyn w stolicy legioniści wygrali aż 4:0. Tym razem lider musiał grać bez kontuzjowanych napastników Jose Kante i Vamary Sanogo, pomocnika Arvydasa Novikovasa oraz obrońcy Marko Vesovicia. Na ławce siedzieli: Artur Jędrzejczyk i Tomas Pekhart, który doznał kontuzji na rozgrzewce.
Ci, którzy grali nie zapiszą się w pamięci. Spotkanie stało na zaskakująco słabym poziomie. Nie oglądaliśmy składnych akcji, strzałów ani parad bramkarzy. Nawet jeśli którejś z drużyn udało się dotrzeć na pole karne, to ostatecznie i tak żadna akcja nie zakończyła się sukcesem. Jak choćby trzy niemal identyczne sytuacje Mateusza Cholewiaka, wszystkie zmarnowane.
Podobnie działo się w Poznaniu. Lech miał niewielką przewagę, ale Pogoń wiedziała jak z nim grać i ostatecznie wywalczyła punkt. Dla lechitów to nieoczekiwana strata.
Piast przegrał drugi mecz z rzędu. Tym razem uległ Lechii w Gdańsku 0:1. Lechiści są w tym sezonie zmorą Piasta. Obydwie drużyny spotykały się w lidze i pucharze pięć razy i zawsze zwyciężała Lechia. Tym razem trochę szczęśliwie. Jedyny gol padł z rzutu karnego, po zderzeniu Brazylijczyka Conrado z Urosem Korunem. Mimo że Conrado wpadł na obrońcę Piasta sędzia Tomasz Kwiatkowski zakwalifikował zderzenie jako faul. Gliwiczanie mogą mieć poczucie krzywdy, bo tego rodzaju starć w polu karnym dochodzi często, a ich interpretacja bywa różna.
Piast miał dwie bardzo dobre okazje, jednak Jorge Felix przegrał pojedynek z Dusanem Kuciakiem, a w innej sytuacji słowacki bramkarz bardzo dobrze obronił strzał Patryka Tuszyńskiego z bliskiej odległości.