Kiedy w styczniu podpisał kontrakt z klubem ligi francuskiej, stając się najdroższym zawodnikiem sprzedanym z Ekstraklasy (7 mln euro), miał sprecyzowane plany: pomóc Legii odzyskać tytuł, a potem pojechać na Euro 2020.
Pandemia koronawirusa wymusiła jednak weryfikację. Mistrzostwa Europy odwołano, a przełożenie rozgrywek ligowych sprawiło, że Majecki może nie dokończyć sezonu w Legii. Monaco zgodziło się na wypożyczenie do 30 czerwca i chce, by już w środę dołączył do drużyny. Ale rywalizacja w Ekstraklasie potoczyła się tak, że 20-letni bramkarz będzie miał szansę wyjechać z Warszawy już jako mistrz (pod warunkiem, że Legia pokona w sobotę Piasta przy Łazienkowskiej, a Lech nie wygra w niedzielę wyjazdowego meczu ze Śląskiem).
W tym sezonie Majecki bronił we wszystkich 32 meczach Ekstraklasy – w 12 zachował czyste konto. Nie puścił też gola w siedmiu z ośmiu spotkań eliminacji Ligi Europy.
Historia może zatoczyć koło, bo debiutował właśnie w meczu z Piastem. Był październik 2018 roku, prowadzona przez Ricardo Sa Pinto Legia grała w Gliwicach o awans do 1/8 finału Pucharu Polski, a on został bohaterem serii rzutów karnych. Zachowywał się jak weteran, a nie żółtodziób, próbował dekoncentrować rywali, obronił strzał Urosa Koruna.
Miejsca w składzie już nie oddał. Gdy nie miał kłopotów zdrowotnych, wychodził na boisko regularnie. Jego kariera nabrała przyspieszenia. Rok później był już czołowym bramkarzem ligi, zagrał w mistrzostwach świata do lat 20, został kapitanem młodej reprezentacji i otrzymał powołanie do kadry Jerzego Brzęczka.