Dla Legii to drugie zwycięstwo po przerwie, dla Wisły - druga porażka. Gospodarze rozpoczęli jednak nadspodziewanie dobrze i przez całą pierwszą połowę nie byli drużyną słabszą od lidera. Legia nie mogła sforsować wiślackiej obrony i nie stworzyła ani jednej klarownej sytuacji. Wisła atakowała i raz te wysiłki przyniosły efekt. Po niefortunnych błędach obrońców Legii Łukasz Burliga strzelił bramkę na 1:0.
Można było się spodziewać, że za aktywność w pierwszej połowie Wisła zapłaci po przerwie. Jej zmęczeni zawodnicy cofali się na swoją połowę, dając Legii możliwość przeprowadzenia akcji. Wcześniej legioniści atakowali dość chaotycznie, większość akcji kończyli wysokimi dośrodkowaniami na pole karne. Nie miało sensu, bo środkowy napastnik Tomas Pekhart nie wygrał ani jednego pojedynku, rzadko był przy piłce i nadawał się do zmiany.
Wszystko odmieniło się w 57. minucie. Akcję na lewym skrzydle zaczął Michał Karbownik, podał do Mateusza Cholewiaka, który z linii końcowej dośrodkował pod bramkę. Pekhart tym razem wyprzedził obrońców i wepchnął piłkę do bramki.
Kiedy po podaniu Domagoja Antolicia z rzutu wolnego Czech zdobył głową drugiego gola, Wisła straciła nie tylko siły, ale i wiarę. Do końca meczu pozostawało jeszcze ponad dwadzieścia minut, ale zaledwie dwa razy w tym czasie wiślacy mieli realne szanse na gola. Przegrywali walkę o środek boiska, odbijali się od stołecznych obrońców lub wygrywał z nimi bramkarz Radosław Majecki.
Na kwadrans przed końcem imponującą akcję na skrzydle przeprowadził prawy obrońca Marko Vesović. Przez kilkadziesiąt metrów prowadził piłkę przy linii bocznej, a kiedy już pokonał po drodze trzech przeciwników, podał na środek pola karnego, gdzie dwóch legionistów nie pilnował ani jeden wiślacki obrońca. Valerian Gvilia bez problemów przerzucił piłkę nad bramkarzem Michałem Buchalikiem.