Strach przed dniem bez piłki

Szefowie europejskiego i światowego futbolu robią wszystko, by nie powstała Superliga - elitarne rozgrywki tylko dla najbogatszych. Te pomysły powstrzymać chcą rozbudowując Champions League oraz klubowe mistrzostwa świata, szykowane na wzór mundialu.

Aktualizacja: 19.11.2021 11:51 Publikacja: 02.03.2020 07:34

Strach przed dniem bez piłki

Foto: AFP

Trochę ponad rok temu prezes UEFA Aleksander Ceferin powiedział, że Superliga to fikcja, a stojący na czele FIFA Gianni Infantino zagroził, że piłkarze, którzy zdecydują się w niej zagrać, zostaną wykluczeni z udziału w mistrzostwach świata i Europy.
- Albo jesteś w środku, albo na zewnątrz - oznajmił podczas konferencji w Zurychu, która była reakcją na pojawiające się w mediach informacje o tajnym spotkaniu przedstawicieli największych klubów. Mieli oni rozmawiać o utworzeniu własnych, zamkniętych rozgrywek. Według dziennikarzy niemieckiego "Spiegla", powołujących się na przecieki z portalu "Football Leaks", w spotkaniu wzięli udział reprezentanci Realu Madryt, Barcelony, Bayernu Monachium, Juventusu Turyn, Arsenalu, Manchesteru United i Milanu. To te drużyny stanowiłyby trzon Superligi. W tym gronie znalazłyby się także Liverpool, Chelsea, Manchester City i Paris Saint-Germain. Żadna z nich nie byłaby zagrożona spadkiem przez 20 lat. Stawkę uzupełniłyby Borussia Dortmund, Atletico Madryt, Inter Mediolan, Roma i Olympique Marsylia. A turniej wystartowałby jesienią 2021 roku.

Wizja Infantino

By powstrzymać zakusy piłkarskich potentatów, FIFA zaczęła forsować pomysł reformy klubowych mistrzostw świata. W obecnej formule budzą one coraz mniejsze zainteresowanie. Rozgrywane w egzotycznych krajach (Maroko, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Japonia, a ostatnio Katar), tuż przed świętami Bożego Narodzenia, w dodatku przewidywalne i często pozbawione dramaturgii. Od 2005 roku tylko cztery razy zdarzyło się, by w finale nie zmierzyły się zespoły z Europy i Ameryki Południowej, od siedmiu lat triumfuje w nich ekipa ze Starego Kontynentu.

W tym roku turniej odbędzie się jeszcze według starych zasad, ale od przyszłego czeka go prawdziwa rewolucja. Na przełomie czerwca i lipca o trofeum rywalizować mają aż 24 drużyny z całego świata, w tym osiem z Europy (w przyszłości może nawet 12). Będą to finaliści Ligi Mistrzów z lat 2018-2021. Jeśli zespoły będą się powtarzać, zaproszenia dostaną kluby sklasyfikowane najwyżej w rankingu UEFA. Dziś prowadzi w nim Real przed Barceloną i Bayernem. Sześć miejsc otrzyma Ameryka Południowa, po trzy Ameryka Północna i Afryka, resztą podzielą się Azja i Oceania.

Na gospodarza pierwszych mistrzostw w nowym formacie wyznaczono Chiny. Wyboru dokonano w październiku, jeszcze zanim Państwo Środka zaczął dziesiątkować koronawirus. A jednym z ośmiu miast, w których zaplanowano mecze, jest najbardziej dotknięte epidemią Wuhan. Turniej miał być dla Chińczyków sprawdzianem przed organizacją w przyszłości mundialu, ale jeśli sytuacja w najbliższych miesiącach się nie poprawi, być może FIFA będzie musiała pomyśleć o przeniesieniu mistrzostw w inne miejsce. Pewnie równie dziewicze.

Infantino podkreśla, że jednym z jego celów jest wprowadzenie piłki nożnej do wszystkich regionów świata. "Chcę, by co najmniej 50 krajów miało zespoły - narodowe lub klubowe - które będą z sukcesem rywalizować z najlepszymi" - napisał w dokumencie zatytułowanym "Wizja 2020-2023" opublikowanym na stronie FIFA.

Licytacja na turnieje

Zwiększenie liczby drużyn w KMŚ oznacza więcej meczów, co przełożyć się ma na rosnące wpływy ze sprzedaży biletów i praw telewizyjnych. Zdaniem niemieckiej telewizji ZDF, za sam udział w turnieju FIFA obieca uczestnikom po 50 mln dolarów. Zwycięzca otrzymałby nawet 115 mln, czyli więcej niż za triumf w Champions League, gdzie w przypadku wygrania wszystkich spotkań można liczyć na 82 mln.

Nietrudno obliczyć, że na nagrody trzeba zgromadzić ponad miliard dolarów. Jak zebrać takie pieniądze, doradzić ma amerykańska Raine Group, która w listopadzie pomagała Manchesterowi City w sprzedaży akcji wartych 500 mln dolarów. Nabyła je amerykańska firma private equity Silver Lake.

- Ta reforma to krok we właściwą stronę - twierdzi szef Bayernu Karl-Heinz Rummenigge. Ale przeciwników zmian niepokoi, że napięty do granic możliwości kalendarz spuchnie jeszcze bardziej, a piłkarze będą mieli jeszcze mniej czasu na odpoczynek i regenerację. Tłumaczenia FIFA, że dopilnuje, by organizmy zawodników nie były narażane na ekstremalny wysiłek, do nich nie przemawiają.

Tym bardziej, że UEFA też zamierza szperać w kalendarzu. I podrażniona faktem, że FIFA nie skonsultowała z nią zmian w klubowym mundialu, porozumiała się z federacją południowoamerykańską w sprawie organizacji miniturnieju międzykontynentalnego z udziałem finalistów Euro i Copa America. Pierwsza edycja planowana jest na marzec 2022 roku. Mecze odbywałyby się na dwóch stadionach w tym samym mieście, by skrócić czas podróży i ograniczyć koszty - zarówno te ponoszone przez kluby, jak i przez kibiców. Każda drużyna rozegrałaby po dwa spotkania.

Powrót do przeszłości

To nie koniec rewolucji szykowanej przez UEFA. Zdaniem angielskiego dziennika "Times", w dalszej kolejności reformować chce ona swój flagowy produkt - Ligę Mistrzów. Dziś, by zdobyć trofeum, trzeba rozegrać 13 spotkań, od sezonu 2024/2025 byłoby ich już 17. Według europejskiej federacji cztery dodatkowe kolejki przyniosą klubom wymierne korzyści finansowe z praw telewizyjnych i zniechęcą je przed szukaniem nowych źródeł przychodów.

W planach jest zwiększenie liczby uczestników do 48 (osiem grup po sześć zespołów) lub 36 (sześć grup po sześć ekip). Ale także pozostanie przy 32 drużynach i przywrócenie do życia drugiej rundy grupowej. Taki model stosowany był już w latach 1999-2003, ale egzaminu nie zdał.

16 zespołów rywalizowało wtedy w czterech grupach, po dwa najlepsze przechodziły do ćwierćfinałów. UEFA kusi również nagrodą - półfinaliści mieliby teraz zagwarantowany udział w kolejnym sezonie rozgrywek, niezależnie od miejsca, które zajmą w swojej lidze.
Europejskie Stowarzyszenie Klubów (ECA) jest zadowolone z propozycji, choć początkowo sugerowało aż dziesięć dodatkowych serii gier. Nieco mniej entuzjazmu wykazują sami trenerzy. Zwłaszcza ci z Anglii.

- Panowie z FIFA i UEFA najwyraźniej obawiają się dnia bez piłki nożnej - mówił w wywiadzie dla niemieckiego magazynu "Kicker" Juergen Klopp, który w czerwcu ubiegłego roku triumfował z Liverpoolem w Lidze Mistrzów. - Ale to może się obrócić przeciwko nim. Kibice mogą w końcu stwierdzić, że mają dość i odejdą od telewizora.

Trochę ponad rok temu prezes UEFA Aleksander Ceferin powiedział, że Superliga to fikcja, a stojący na czele FIFA Gianni Infantino zagroził, że piłkarze, którzy zdecydują się w niej zagrać, zostaną wykluczeni z udziału w mistrzostwach świata i Europy.
- Albo jesteś w środku, albo na zewnątrz - oznajmił podczas konferencji w Zurychu, która była reakcją na pojawiające się w mediach informacje o tajnym spotkaniu przedstawicieli największych klubów. Mieli oni rozmawiać o utworzeniu własnych, zamkniętych rozgrywek. Według dziennikarzy niemieckiego "Spiegla", powołujących się na przecieki z portalu "Football Leaks", w spotkaniu wzięli udział reprezentanci Realu Madryt, Barcelony, Bayernu Monachium, Juventusu Turyn, Arsenalu, Manchesteru United i Milanu. To te drużyny stanowiłyby trzon Superligi. W tym gronie znalazłyby się także Liverpool, Chelsea, Manchester City i Paris Saint-Germain. Żadna z nich nie byłaby zagrożona spadkiem przez 20 lat. Stawkę uzupełniłyby Borussia Dortmund, Atletico Madryt, Inter Mediolan, Roma i Olympique Marsylia. A turniej wystartowałby jesienią 2021 roku.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka nożna
Euro 2024. Wiemy, gdzie i kiedy reprezentacja Polski zagra przed turniejem
Piłka nożna
Piłkarskie klasyki w Wielkanoc: City-Arsenal, Bayern-Borussia i OM-PSG
Piłka nożna
Gruzja jedzie na Euro 2024. Ten awans to nie przypadek
PIŁKA NOŻNA
Michał Probierz dla „Rzeczpospolitej”. Jak reprezentacja Polski zagra na Euro 2024
Piłka nożna
Bilety na mecze Polski na Euro 2024 szybko wyprzedane. Kibice rozczarowani