Boisko podczas listopadowego meczu ze Słowenią było w tak złym stanie, że kiedy do szatni Polaków przyszedł z gratulacjami premier Mateusz Morawiecki, piłkarze powiedzieli mu: na czymś takim nie można grać. Efektem było zwolnienie Alicji Omięckiej z funkcji prezesa zarządu spółki Pl2012+ zarządzającej PGE Narodowym.
Trawa stała się sprawą narodową, mimo że zwolniona szefowa stadionu nie miała większego wpływu na jej jakość. Przedłużyła podpisaną przez poprzedników umowę z firmą Trawnik Producent, biorąc pod uwagę finansowe możliwości. Właścicielem stadionu jest Skarb Państwa. Każdorazowe położenie trawy to koszt około 350 - 400 tysięcy złotych.
Trawnik Producent hodował trawę na plantacji pod Szczecinkiem. Przywoził ją do Warszawy w rolkach i rozkładał na kilkunastocentymetrowej warstwie piachu, rozsypanego na betonowej powierzchni. Trawa, ściśnięta w rolkach i owinięta folią nie była pierwszej świeżości. Na niektórych fragmentach boiska wyglądała fatalnie. Na jednym z meczów, po wślizgu Kamila Glika po prostu oderwała się od podłoża i piłkarz uklepywał ją, żeby ktoś inny się nie przewrócił.
Dla nowego prezesa Pl2012+, nominowanego w grudniu Włodzimierza Doli trawa stała się punktem honoru. Stadion nawiązał współpracę z Andym Colem, angielskim specjalistą od boisk trawiastych (nie ma nic wspólnego z piłkarzem o tym samym imieniu i nazwisku). Cole zna Stadion Narodowy, pracował na jego boisku na zlecenie UEFA podczas Euro 2012.
To przede wszystkim on pomógł stadionowi określić standardy, jakie muszą być przestrzegane przy wyborze dostawcy. Przetarg jest nieograniczony. Mogą w nim wziąć udział firmy polskie i zagraniczne. Wśród warunków określono grubość trawy: 5 cm, zamiast dotychczasowej 3-5 cm. Wykonawca musi w ciągu siedmiu dni wskazać konkretną plantację, na której rośnie trawa. Jak stwierdził Cole, jej kontrola powinna się rozpocząć jeszcze na plantacji. Do tej pory takiej zasady nie było, więc kiedy już na stadionie zorientowano się, że trawa jest złej jakości, nie można było zrobić nic, aby to zmienić. Dochodziło do groteskowych sytuacji, w których fragmenty trawy malowano sprayem na zielono.