Chcecie zatrzeć złe wrażenie, jakie zostało po dwóch ostatnich meczach?
Jesteśmy świadomi, że liczba zdobytych punktów w tych dwóch spotkaniach, a przede wszystkim styl gry, pozostawiały wiele do życzenia. Wiemy, że naszym obowiązkiem jest zdobyć komplet punktów w dwóch najbliższych spotkaniach w Rydze i Warszawie. Ale również byśmy chcieli, i jestem przekonany, że tak będzie, by akcje ofensywne się zazębiały i styl uległ znacznej poprawie. Mam nadzieję, że będziemy kontynuować to, co pokazaliśmy w wygranym 4:0 spotkaniu z Izraelem. Z Łotwą i Macedonią Północną to my będziemy mieć piłkę, będziemy musieli konstruować akcje, a rywale będą zmuszeni próbować kontrataków.
Ma pan swoją teorię, dlaczego krytyka, która na was spadła, była aż tak ostra? Przecież wciąż jesteście liderem tabeli, w meczu ze Słowenią straciliście pierwsze gole w tych eliminacjach.
Przede wszystkim krytykowano nas dlatego, że to Polska – my lubimy krytykować wszystko i wszystkich. Nawet jak jest dobrze. Zdajemy sobie jednak sprawę, że krytyka po ostatnich meczach była uzasadniona. Inna sprawa, że my w przeciwieństwie do większości kibiców, i pewnie dziennikarzy, analizujemy nasze mecze. Na pierwszy rzut oka nie wszystko widać. Tymczasem nawet przeciwko Słowenii i Austrii w wielu akcjach ofensywnych można było dostrzec nasze dobre ustawienie, zalążki czegoś pozytywnego. Decydowały detale – zła decyzja czy niedokładne podanie powodowały, że akcja była nieudana. Brakowało odrobiny cierpliwości albo koncentracji.
Bardzo długo był pan szykowany na następcę Łukasza Piszczka na prawej obronie, tymczasem dziś ma pan więcej meczów rozegranych w kadrze na lewej obronie...