W ten sposób padł pierwszy gol w nowym sezonie Bundesligi. Dla Bayernu to niemal norma, bo mistrz Niemiec był faworytem spotkania z Herthą. Dla Lewandowskiego właściwie też. Polak walczył o rekord w konkurencji, w której mało kto startuje, a którą można nazwać: najskuteczniejszy piłkarz pierwszego meczu sezonu ligowego w Niemczech. Lewandowski trafił do bramki przeciwników w piątym premierowym meczu z rzędu. W roku 2015 zdobył gola w wygranym meczu z Hamburger SV 5:0, Rok później uzyskał hat-trick w zwycięskim 6:0 z Wolfsburgiem. W 2017 strzelił bramkę w pojedynku z Bayerem Leverkusen (3:1), a przed rokiem z Hoffenheim (też 3:1).

Jak sam nie strzela, to podaje innym zdobywcom bramek. I tak od roku 2011, kiedy jeszcze  grał w Borussii. Jak w zegarku. Nie ma drugiego takiego piłkarza w 56-letniej historii Bundesligi. Polak jest już najskuteczniejszym zagranicznym piłkarzem ligi niemieckiej. Wyprzedza go tylko kilka legend: Gerd Mueller, Klaus Fischer, Jupp Heynckes i Manfred Burgsmueller. Dwóch ostatnich Lewandowski ma szansę wyprzedzić jeszcze w tym sezonie. W Bundeslidze strzelił już 204 bramki.

Ernest Pol, rekordzista  ligi polskiej zdobył w sumie 186 bramek. Pol był geniuszem. Co wobec tego powiedzieć o „Lewym”, osiągającym niezwykłe wyniki na znacznie wyższym poziomie, w rywalizacji z mistrzami świata i Europy? Cztery tytuły króla strzelców Bundesligi, trzykrotnie drugie miejsce w tej klasyfikacji - to niezwykłe osiągnięcia. Lewandowski daje ludziom to, po co przyszli na stadion.

Tak jest w Bayernie, tak samo w reprezentacji Polski. Czasami można odnieść wrażenie, że gra sam, bo partnerzy są dla niego zbyt wolni, nie rozumieją go, a w Bayernie dodatkowo nie zawsze z nim współpracują. Gdyby go częściej dostrzegali, być może miałby więcej tytułów króla strzelców.

Na razie jest tak, że Robert Lewandowski, który 21 sierpnia skończy 31 lat, zawodowiec jakich w polskim sporcie mało, jak zwykle zrobił swoje: do gola z gry dołożył drugiego, z karnego, po faulu na sobie,  ale musi mieć  kilku równie dobrych partnerów. A jego klub nie zadbał o to, by po odejściu Mattsa Hummelsa, Francka Ribery’ego i Arjena Robbena sprowadzić do Bayernu zawodników na równie wysokim poziomie. I o ile dwa gole Polaka nie są niczym wyjątkowym, to remis Bayernu z Herthą w Monachium na inaugurację Bundesligi już tak.