Musimy pogodzić się z tym, że naszym celem nie jest elita globalna, tylko europejska – uważa właściciel Legii Dariusz Mioduski. – Takie marki, jak Real, Barcelona czy Juventus, to już dziś brandy światowe.
Właściciel mistrza Polski jest jednocześnie wiceprezesem Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA) – partnera UEFA przy okazji rozmów o nowym kształcie Ligi Mistrzów i pozostałych europejskich pucharów, czy też raczej lig, bo w tę stronę zmierzają zmiany. Champions League zapewne będzie niemal zamkniętą Superligą dla najbogatszych i najpotężniejszych.
I chociaż kibice są w większości oburzeni, Mioduski uważa, że wcale nie jest to zły pomysł. – Polskie kluby powinny mieć łatwiejszą ścieżkę do drugiego z europejskich pucharów, tego, który zastąpi Ligę Europy. Skupić się na rywalizowaniu z Benfiką, Celtikiem czy Anderlechtem, a nie marzyć o elicie. Szczególnie, że w drugim europejskim pucharze będą pieniądze porównywalne z tymi, które dziś są w Lidze Mistrzów – mówi Mioduski, który dużo energii poświęca sprawie reformy europejskich rozgrywek. We wtorek wieczorem wrócił z Nyonu, gdzie debatowano w gronie przedstawicieli klubów.
Nowa Liga Mistrzów
W tej chwili kluby rozmawiają o jedynej propozycji, która leży na stole. Jej autorem jest UEFA, to projekt przedstawiony już jakiś czas temu przez Andreę Agnellego, szefa ECA i zarazem właściciela Juventusu Turyn. Szczegóły nie zostały podane do wiadomości publicznej, ale kilka z nich już zdążyło przeciec do mediów. Pisaliśmy również o tym w „Rzeczpospolitej". W najważniejszych rozgrywkach – Lidze Mistrzów – mają brać udział 32 kluby, podzielone na cztery ośmiozespołowe grupy (każdy uczestnik miałby więc gwarantowane 14 meczów zamiast jak dotychczas sześciu). Z Ligi Mistrzów spadałyby po dwie najgorsze drużyny z każdej grupy.
Cztery zespoły (półfinaliści) awansowałyby do elity poprzez drugi europejski puchar, ten, który według Mioduskiego, ma być miejscem docelowym dla polskich klubów, a tylko o cztery miejsca mistrzowie krajów nam podobnych rywalizowaliby w eliminacjach.