Pięć minut przed końcem kibice zasiadający na sektorze kibiców Lechii Gdańsk krzyknęli z radości. Równocześnie z ulgą odetchnęli fani neutralni, bo gol Flavio Paixao oznaczał, że nie będę musieli oglądać dogrywki w tym stojącym na zatrważająco niskim poziomie finale. Radość okazała się jednak przedwczesna –sędzia Bartosz Frankowski po konsultacji z VAR-em gola nie uznał.
Gdy wszyscy pogodzili się z tym, że będą musieli oglądać jeszcze pół godziny tego wyrobu piłkarsko-podobnego, prawidłowego gola – w ostatniej akcji meczu, w siódmej minucie doliczonego czasu – zdobył Artur Sobiech, Chociaż bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że byłemu reprezentantowi Polski tę bramkę podarował bramkarz Jagiellonii Marian Kelemen. Słowak został na linii i nie zrobił kilku kroków, by złapać dośrodkowanie Paixao. Czekał aż piłka wpadnie mu do rąk, ale Sobiech zdążył go ubiec i wepchnął piłkę do siatki.
Tym samym Lechia zdobyła swój drugi Puchar Polski w historii. Po pierwsze trofeum sięgnęła 36 lat temu, w 1983 roku, gdy sprawiła wielką sensację pokonując w finale Piasta Gliwice. Klub z Gdańska grał wtedy na trzecim poziomie rozgrywek (awansował do drugiej ligi), a w nagrodę los przydzielił mu pierwszej rundzie nieistniejącego już dziś Pucharu Zdobywców Pucharów wielki Juventus.
Rozgrywany w trakcie stanu wojennego mecz z Włochami na stadionie przy ulicy Traugutta przeszedł do historii. Zmienił się w wielką manifestację Solidarności, a spotkanie z trybun oglądał przemycony na obiekt Lech Wałęsa. Zdjęcia z tamtego spotkania obiegły świat. Gdy kilka miesięcy później Wałęsa dostał pokojową Nagrodę Nobla wiele zagranicznych gazet ilustrowało artykuły, zdjęciami z trybun - gdy Wałęsa stoi i z uniesionymi w geście wiktorii palcami i pozdrawia wiwatujące wokół tłumy.
Dziś trudno się spodziewać, by trofeum dla Lechii oznaczało równie piękną historię. Znając polską rzeczywistość piłkarska należy się spodziewać raczej męczarni w rundach przedwstępnych z rywalami o egzotycznych i nic nie mówiących przeciętnemu kibicowi nazwach. Prawdopodobnie Puchar będzie dla Piotra Stokowca i jego zawodników pocieszeniem po przegranym mistrzostwie Polski. W zeszły weekend Lechia przegrała bowiem u siebie z Legią i cztery kolejki przed końcem traci trzy punkty do seryjnego w ostatnich latach mistrza.