Drugi dzień z rzędu dokonała się rzecz niemożliwa. Półfinały w tym sezonie Ligi Mistrzów okazały się całkowicie szalone i przeszły do historii. Gdy wczoraj Liverpool odrabiał stratę trzech bramek z Barcelony, mało kto przypuszczał, że dziś a Amsterdamie mecz będzie jeszcze bardziej szalony.
Rozstrzygnął się w piątej minucie doliczonego czasu gry – gdy Brazylijczyk Lucas Moura strzałem z pola karnego zdobył trzeciego gola dla Tottenhamu. Trener Tottenhamu Mauricio Pochettino nie wierzył w to co widzi, uklęknął na murawie i ze łzami w oczach położył głowę na trawie. Nieco ponad godzinę wcześniej (45 minut drugiej połowy, kwadrans przerwy i pięć minut doliczonego czasu gry) jego zespół był wyeliminowany. Po porażce u siebie w Londynie 0:1, przegrywał teraz 0:2 w Amsterdamie.
Zawodnicy Ajaxu wyszli na szybkie prowadzenie. Już w piątej minucie rewanżu fantastycznym strzałem głową popisał się 19-letni kapitan gospodarzy Matthijs De Ligt. Pół godziny później podwyższył Hakim Ziyech po akcji, która powinna być pokazywana wszystkim dzieciakom, które kiedyś będą chciały zostać piłkarzami. Piłka wędrowała jak po sznurku, a gdy w końcu trafiła do Marokańczyka, który sprytnym ruchem ciała zgubił obrońcę, ten kropnął bez przyjmowania, tak, że Hugo Lloris nie miał najmniejszych szans na rekację.
Po 35 minutach w Amsterdamie zaczęło się święto – stadion żył, gromkie śpiewy niosły się daleko, a piłkarze Erica ten Haga grali z wielką swobodą. Jak w tej sytuacji zawodnicy Tottenhamu nie zwątpili, jak nie zwiesili głów nie obrazili się na wszystko, co działo się na Johan Cruyff Arena.
Pochettino zrobił zmiany – wprowadził Fernando Llorente, wysokiego napastnika, dzięki czemu Lucas Moura mógł przesunąć się nieco bliżej środka pola i tam czekać na podania od grającego tyłem do bramki Hiszpana. W 55 minucie zdobył pierwszego gola, cztery minuty później dołożył drugiego – wyjątkowo kuriozalnego, gdyż piłkę z rąk własnego bramkarza wybił jeden z najbardziej doświadczonych zawodników Ajaxu – Lasse Shoene.
Gdy zrobiło się 2:2 i było wiadomo, że jedna bramka da awans Tottenhamowi, młodzi zawodnicy gospodarzy zaczęli być nerwowi. Próbowali grać na czas (Dusan Tadić) ale jako, że robili to prawdopodobnie pierwszy raz w życiu, to nie umieli.
Ale ten przestraszony Ajax stać było na jeszcze jeden zryw. W 78 minucie Ziyech wpadł w pole karne i kropnął w stronę bramki Llorisa. Piłka odbila się od słupka i wyszła w pole. Wsysdtkim kibicom natychmiast przed oczami stanęła sytuacja z pierwszego meczu, gdy w słupek trafił David Neres. Gdyby w Londynie było 2:0, na nic nie zdałby się szalony hat-trick Lucasa Moury.