Mecz w Gdańsku był idealnym zobrazowaniem ostatnich sezonów w wykonaniu Legii. Fatalny początek, mnóstwo kontrowersji, ale gdy przyszedł decydujący moment, gdy nadszedł czas próby, Legia znów była zwycięska. Nie bez pomocy szczęścia. Bramka na 1:1, która przywróciła drużynę Aleksandara Vukovicia (mecz oglądał z trybun) do życia, padła w kuriozalnych okolicznościach. Pomocnik Lechii Gdańsk Jarosław Kubicki próbował wybić piłkę na oślep, byle dalej z własnego pola karnego. Pech chciał, że trafił w piszczel rozgrywającego bardzo kiepski do tego momentu mecz Pawła Stolarskiego (byłego zawodnika Lechii, który do Warszawy trafił w trakcie sezonu), a piłka wpadła do bramki Dusana Kuciaka (byłego legionisty).
Owszem gol był również konsekwencją tego, jaką Legię zobaczyli w drugiej połowie kibice. Nie był to już chaotyczny, niepoukładany zespół jak w pierwszych 45 minutach. Piłkarze Vukovicia w końcu zaczęli grać i nawiązali walkę w środku pola. Bo to w drugiej linii przegrywali to spotkanie w pierwszej połowie. To w centrum drugiej linii w pierwszej połowie koncertowy mecz rozgrywał wychowanek Legii, od 2014 roku występujący w Lechii – Daniel Łukasik. Po przerwie zespół, którym z ławki dziś wieczorem dyrygował Marek Saganowski (pierwszy mecz w roli szkoleniowca seniorów w życiu) przestał być przestraszony i histeryczny, a zaczął konstruować akcje ofensywne.
Legii w powrocie do tego spotkania pomogła jednak Lechia. Piłkarze Piotra Stokowca po przerwie zbytnio się cofnęli. Już tuż przed golem Stolarskiego można było odnieść wrażenie, że niemal całym zespołem stoją w okolicach własnego pola karnego. Że jeśli nie odepchną rywala napytają sobie problemów. Że sami zaprosili Legię do ataków, że stworzyli jej do tego odpowiednie warunki. Dlaczego jednak po starcie pechowej bramki na 1:1, tylko przez krótką chwilę wrócili do gry z pierwszej połowy, pozostanie ich tajemnicą.
Bramkę rozstrzygającą o losach meczu, a być może tytułu, zdobył dziesięć minut przed końcem Kasper Hamalainen – doświadczony Fin, jeden z tych, których zwolniony niedawno Ricardo Sa Pinto nie widział w składzie, jeden z tych, którzy niemal nie dostawali szans. Jedną z pierwszych decyzji Vukovicia było przywrócenie do zespołu doświadczonych graczy – właśnie Fina, ale także Miroslava Radovicia, oraz przywrócenie do pierwszej drużyny zesłanego do rezerw Arkadiusza Malarza. W Gdańsku Hamalainen dostał jednak fantastyczne podanie od Sebastiana Szymańskiego. Zwycięstwo Legii przypieczętował uderzeniem z dystansu wypożyczony na pół roku ze Sportingu Iuri Medeiros.