Wynik spotkania został otwarty w ósmej minucie. Blisko pola karnego Zagłębia faul popełnił Mateusz Cichocki, sędzia podyktował rzut wolny, a stały fragment gry fenomenalnie wykonał Łukasik trafiając w okienko bramki Lukasa Hrosso. Słowak miał utrudnione zadanie, bowiem dodatkowo futbolówka zahaczyła jeszcze o jednego z jego kolegów.
Po utracie gola sosnowiczanie ruszyli do ataków. Na bramkę Dusana Kuciaka strzelali m.in. Mateusz Możdżeń, Piotr Polczak oraz Giorgos Mygas. Najbliżej szczęścia był Grek, który z bliskiej odległości uderzył obok słupka. Chwilę później, piłkę przed bramką Lechii świetnie wyłożył Mraz, ale Giorgi Iwaniszwili nie zdążył dostawić nogi.
W odpowiedzi, okazję na podwyższenie prowadzenia zmarnował Flavio Paixao. Znacznie bliżej powodzenia był po drugiej stronie boiska Polczak, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową trafił w poprzeczkę. Niewykorzystana sytuacja mogła zemścić się na graczach Valdasa Ivanauskasa chwilę później, kiedy to groźny strzał Łukasika obronił Hrosso.
Krótko po tym na bramkę miejscowych uderzali Lukas Haraslin i Tomasz Makowski, ale Hrosso nie dał się zaskoczyć. Tuż przed przerwą sosnowiczanie mogli natomiast wyrównać, ale w dogodnej sytuacji Szymon Pawłowski przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.
Tuż po przerwie Lechia mogła wygrywając już 2:0, ale po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Haraslina w poprzeczkę trafił Jakub Arak. W 57. minucie szansę miał Pawłowski. Kapitan Zagłębia pomylił się jednak o kilkanaście centymetrów po uderzeniu z pierwszej piłki. Kwadrans później miejscowi kibice znów mogli mówić o pechu, bowiem po atomowym uderzeniu z dystansu autorstwa Możdżenia piłka uderzyła w poprzeczkę - relacjonuje Onet.