Kiedy przegrywasz u siebie pierwszy mecz, a w końcówce tracisz największą gwiazdę, możesz się załamać. Albo wziąć się w garść i spróbować dokonać niemożliwego. W takiej sytuacji przed rewanżem znalazł się Manchester United. Porażka 0:2 na własnym stadionie zwykle oznacza wyrok, ale nawet rywale przestrzegają przed wydawaniem pochopnych sądów.
– Zrobiliśmy duży krok w stronę awansu, ale zbytnia pewność siebie może nas zgubić – twierdzi Dani Alves. – Oni są w stanie wygrać w Paryżu – wtóruje mu Marco Verratti.
LIGA MISTRZÓW – ?REWANŻE 1/8 FINAŁU
Włoski pomocnik pamięta doskonale, co zdarzyło się niemal dokładnie dwa lata temu. PSG rozbiło Barcelonę 4:0 i mogło się zastanawiać, na kogo lepiej trafić w ćwierćfinale. W rewanżu na Camp Nou doznało jednak niewytłumaczalnej porażki 1:6, tracąc trzy bramki w ostatnich siedmiu minutach. Dzisiejszy wieczór pokaże, czy w Paryżu wyciągnięto wnioski po tamtej bolesnej lekcji.
United przylecieli do Francji bardzo mocno osłabieni. Kontuzjowanych jest aż ośmiu piłkarzy: Alexis Sanchez, Jesse Lingard, Juan Mata, Ander Herrera, Nemanja Matić, Phil Jones, Antonio Valencia i Matteo Darmian. Dziewiąty – Anthony Martial – wraca do zdrowia. A Paul Pogba pauzuje za czerwoną kartkę. Ole Gunnar Solskjaer będzie więc musiał posłać na boisko kilku dzieciaków. Od pierwszej minuty powinien zagrać 19-letni Portugalczyk Diogo Dalot. Zadebiutować mogą jeszcze młodsi Mason Greenwood i Brandon Williams.
O tym, że na stawianie na utalentowanych zawodników nigdy nie jest za wcześnie, najlepiej świadczy przykład Kyliana Mbappe. 20-letni Francuz zdobył w tym sezonie już 29 goli, wychodząc z cienia Neymara i Edinsona Cavaniego. Pod nieobecność kontuzjowanych gwiazd wyrósł na lidera PSG. I to głównie na nim opiera się dziś nadzieja kibiców, że drużyna dotrze wreszcie dalej niż do ćwierćfinału.