Mecz stał też pod znakiem walki, VAR-u i rac, przez które opóźniony został początek spotkania, a potem konieczne było jego przerwanie - relacjonuje Onet. Obie drużyny miały za sobą znakomitą passę - nie zanotowały przegranej od sześciu spotkań, w tym czasie zapisując na swoich kontach po pięć zwycięstw z jednym remisem.
Mimo kilku niezłych okazji, pierwsza bramka padła dopiero w 38. minucie. Po świetnym podaniu Mateusza Wdowiaka, z dziesięciu metrów piłkę do siatki skierował Javi Hernandez. Cztery minuty później było już 2:0. Drugą bramkę zdobył Hernandez, po niemal bliźniaczej akcji. Po centrze Michala Siplaka z lewego skrzydła Hiszpan uprzedził Artura Jędrzejczyka i zdobył drugą bramkę.
– Cracovia wykorzystała swoje sytuacje, a my nie. Dlatego przegrywamy, mam nadzieje, że w drugiej połowie wrócimy do gry i strzelimy bramkę – powiedział w przerwie Sebastian Szymański. Nic z tych rzeczy. Bramkarz gości był nieniepokojony aż do samej końcówki. Sporo działo się za to w polu karnym Legii.
W 58. minucie Wdowiak padł się w polu karnym, przewrócony przez golkipera gospodarzy. Po dłuższej awanturze sędzia ukarał czterech zawodników żółtymi kartkami, po czym podyktował "jedenastkę". Airam Cabrera jednak uderzył w słupek. Kolejną przerwę w grze zafundowali tym razem kibice. Fani Cracovii odpalili race i dym był na tyle gęsty, że uniemożliwiał kontynuowanie spotkanie. Po wznowieniu gry Legia straciła Williama Remy'ego. Francuz obejrzał najpierw drugą żółtą kartkę i szedł już do szatni. Sędzia jednak wrócił go, zmieniając swoją decyzję. Jakież było zdumienie Remy'ego, gdy ujrzał w dłoni arbitra "bezpośrednią" czerwoną kartkę za brzydki faul na Hernandezie.
Przez wszystkie zamieszania sędzia doliczył aż 13 minut do podstawowego czasu gry. Jedynym zyskiem Legii było tylko trafienie w poprzeczkę Artura Jędrzejczyka.