Ekstraklasa: Blady strach w Poznaniu

Lech przegrał oba mecze w 2019 roku, stracił sześć goli, strzelił zaledwie jednego.

Aktualizacja: 17.02.2019 19:46 Publikacja: 17.02.2019 19:38

Adam Nawałka, trener Lecha Poznań

Adam Nawałka, trener Lecha Poznań

Foto: PGE Narodowy/ Darek Golik

Kibice Lecha Poznań z obawą spoglądają w przyszłość – a na horyzoncie najbardziej prestiżowy mecz z Legią. Zimę zaczęli od poniesionej w kiepskim stylu porażki z Zagłębiem Lubin u siebie (1:2), ale jak się okazała było to tylko preludium. W miniony piątek zespół Adama Nawałki przegrał w Gliwicach z Piastem aż 0:4! Lech stracił cztery gole i nie był w stanie wbić nawet jednego po raz pierwszy od 2004 roku i porażki 0:4 u siebie z Amiką Wronki. Trenerem Lecha był wówczas Czesław Michniewicz. Była to jednak kompletnie inna rzeczywistość. Poznaniacy skończyli wówczas sezon na ósmym miejscu, ze stratą do mistrza (Wisły Kraków) blisko 30 punktów i nikt nie twierdził iż jest to lokata przynosząca wstyd. Po laniu od Amiki nikt też nie chciał zwalniać Michniewicza.

22. KOLEJKA

Dziś Lech jest pretendentem do tytułu i wedle deklaracji padających co sezon w Poznaniu, tylko mistrzostwo interesuje kierownictwo klubu. I dlatego właśnie w listopadzie sięgnięto po szkoleniowca z najwyższej półki, człowieka, który wydawało się, gwarantował iż Lech szybko doszlusuje do czołówki. Gdy Nawałka obejmował Lecha ten tracił 7 punktów do prowadzącej w tabeli Lechii Gdańsk. Sporo, ale klub z Gdańska znajdował się  w zasięgu piłkarzy Kolejorza. Dziś, po blisko trzech miesiącach pracy byłego selekcjonera klub z Poznania traci do drużyny Piotra Stokowca 13 punktów. A to już naprawdę dużo.

Siedem punktów, to teraz strata do trzeciego miejsca – dającego awans do eliminacji europejskich pucharów . Bo chyba już raczej walka o puchary, a nie o tytuł, staje się powoli celem Lecha.

Nawałka ma powody do zmartwień. W piątek jego piłkarze powtórzyli wszystkie grzechy sprzed tygodnia – znów byli gorzej zorganizowaną drużyną, znów straszyła dziura w środku pola, przede wszystkim jednak znów zdecydowanie gorzej od rywali się poruszali. Piłkarze Nawałki biegali w jednym tempie, nie potrafili przyspieszyć, nie było żadnej arytmii w ich poruszaniu się po boisku, a co za tym idzie w ich grze.

Tym samym wróciły koszmary z przeszłości. Ten niedawnej i tej nieco bardziej odległej. Właśnie przygotowanie fizyczne było przecież jednym z największych problemów i jednym z głównych powodów klapy na mundialu. Piłkarze później się skarżyli, że byli „zjechani”. Nawałka przesadził wówczas z obciążeniami treningowymi i gdy przyszły dni próby, zawodnikom brakowało świeżości. Nie najlepiej wyglądały też starty Górnika Zabrze do rundy wiosennej w czasach gdy zespół prowadził były selekcjoner.

Do końca sezonu jeszcze daleko – 15 serii spotkań. Jeśli to błąd w przygotowaniach, to prawdopodobnie piłkarze Lecha odzyskają świeżość. Pytanie czy już nie będzie za późno? I czy wszyscy w klubie będą nadawać na tych samych falach. Wielu kibiców Lecha w mediach społecznościowych oskarża Łukasza Trałkę – jedno z liderów drużyny, piłkarza, który ma długi staż w Lechu – że specjalnie złapał żółtą kartkę, tak by go zabrakło w meczu z Legią.

Burza także w Białymstoku. Po meczu Jagiellonii z Wisłą Płock (wygrana gospodarzy 1:0 po bramce w czwartej minucie doliczonego czasu gry) kierownik zespołu gospodarzy Arkadiusz Szczęsny powiedział, że pomocnik gości Dominik Furman wyzywał od „banderowców” Tarasa Romanczuka. Reprezentanta Polski, który na świat przyszedł na Ukrainie.

Po meczu, w mix zonie, Romanczuk łamiącym się głosem mówił: - Moi dziadkowie zostali zabici przez banderowców. Nigdy już nie podam Furmanowi ręki.

Pytanie, jak dalej potoczy się sprawa. Na tę chwilę bowiem mamy słowo przeciwko słowu. Najpierw klub Wisła Płock, a następnie sam Furman wydali oświadczenia, w których odcinają się od tych oskarżeń. Wychowanek Legii Warszawa przyznaje, że między nim a naturalizowanym Polakiem doszło do wymiany zdań, że padły brzydkie i wulgarne słowa, ale nie nazwał Romanczuka „banderowcem”.

Trudno jednak też wyobrazić sobie, że pomocnik Jagiellonii całą sprawę sobie wymyślił – szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę jego tragiczną historię rodzinną. Gdy wyszedł do dziennikarzy i opowiadał o tamtym zdarzeniu faktycznie drżał mu głos. Może więc się przesłyszał i tak zinterpretował słowa Furmana, i mamy do czynienia z przykrym nieporozumieniem? Albo Furman kłamie. Sprawą musi się zająć Komisja Ligi, pytanie tylko czy znajdzie dowody na potwierdzenie którejś z wersji.

Na zakończenie niedzieli, kibice Legii wywiesili na Żylecie transparent wymierzony w byłego współwłaściciela i prezesa klubu, Bogusława Leśnodorskiego, o treści „Leśnodorski dopuściłeś do tego, by ludzie uznali cię za niegodnego podania ci ręki”. Oczywiście nikt nie zrobił szczegółowego researchu wśród bywalców trybuny dla najbardziej zagorzałych kibiców Legii, ale można zakładać, że chodzi o pomoc Leśnodorskiego Wiśle Kraków. Kancelaria byłego prezesa nieodpłatnie zajęła się uporządkowaniem prawnych spraw w krakowskim klubie, gdy wydawało się, że za chwilę Wisła upadnie.

Tymczasem na boisku Legia zaprezentowała się bardzo źle – przegrała z Cracovią 0:2, a gdyby Mateusz Wdowiak chociaż w jednej z dwóch sytuacji sam na sam zachował się nieco lepiej, wynik byłby wyższy. Tym samym Probierz jest pierwszym od Zygmunta Jesionka i 1951 roku trenerem Cracovii, który pokonał Legię w Warszawie.

Kibice Lecha Poznań z obawą spoglądają w przyszłość – a na horyzoncie najbardziej prestiżowy mecz z Legią. Zimę zaczęli od poniesionej w kiepskim stylu porażki z Zagłębiem Lubin u siebie (1:2), ale jak się okazała było to tylko preludium. W miniony piątek zespół Adama Nawałki przegrał w Gliwicach z Piastem aż 0:4! Lech stracił cztery gole i nie był w stanie wbić nawet jednego po raz pierwszy od 2004 roku i porażki 0:4 u siebie z Amiką Wronki. Trenerem Lecha był wówczas Czesław Michniewicz. Była to jednak kompletnie inna rzeczywistość. Poznaniacy skończyli wówczas sezon na ósmym miejscu, ze stratą do mistrza (Wisły Kraków) blisko 30 punktów i nikt nie twierdził iż jest to lokata przynosząca wstyd. Po laniu od Amiki nikt też nie chciał zwalniać Michniewicza.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity