Brzmi jak żart, ale liczby nie kłamią. Mistrzowie Anglii, dla których po przyjściu arabskich szejków nie było żadnej finansowej bariery, spełniający wszystkie zachcianki swoich trenerów, przez ostatnie trzy lata zarobili na młodych zawodnikach 137 mln funtów.
Tydzień temu Manchester City sprzedał do Realu Brahima Diaza. 19-letni hiszpański pomocnik twierdzi, że w Manchesterze przestał być dzieckiem, a stał się zawodowym piłkarzem i nie zamierza siedzieć dłużej na ławce.
Na regularne występy u Pepa Guardioli liczyć nie mógł. Musiał ustępować miejsca nieco starszym, droższym i bardziej znanym: Raheemowi Sterlingowi, Leroyowi Sane i Riyadowi Mahrezowi. Jesienią zagrał tylko w czterech meczach, w Premier League – zaledwie 49 minut.
– Chcieliśmy zatrzymać go za wszelką cenę, proponowaliśmy przedłużenie kontraktu o cztery, pięć lat – zaznacza Guardiola. Diaz stracił jednak cierpliwość. Uznał, że lepiej zrobi mu powrót do ojczyzny. Królewscy nie wahali się zapłacić za niego 22 mln funtów.
Kierunek Bundesliga
To nie pierwszy zawodnik z klubowej akademii Manchesteru City, o którym wkrótce może się zrobić głośno. Rok młodszy Jadon Sancho też wziął sprawy w swoje ręce. Nie doczekał się debiutu w City i w 2017 roku przeniósł się do Dortmundu. W tym sezonie wyrósł na jedno z objawień Bundesligi, kluczową postać Borussii, będącej na dobrej drodze, by po siedmiu latach odebrać tytuł Bayernowi.