Brzęczek: Wciąż się siebie uczymy

Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski o mijającym roku i swojej rozmowie z Robertem Lewandowskim.

Aktualizacja: 25.11.2018 19:19 Publikacja: 25.11.2018 16:35

Brzęczek: Wciąż się siebie uczymy

Foto: Andrzej Iwańczuk/ Reporter

Rzeczpospolita: Cztery miesiące pańskiej pracy minęły. Tak ją pan sobie wyobrażał? Czy coś pana zaskoczyło?

Jerzy Brzęczek: Oczekiwałem, że wyniki będą lepsze. Jeśli nie wygrywasz, narażasz się na krytykę. To jest normalne. A każdy woli być chwalony. Jednak dwa mecze rozegraliśmy z mistrzami Europy - Portugalczykami, dwa z Włochami i niezależnie od tego, w jakim składzie wystąpiła Portugalia i jakie problemy mają Włosi, potencjał jednych i drugich jest większy niż nasz.

Inaczej mówiąc: nic się nie stało, bo przegraliśmy z lepszymi.

Uważa pan, że powiedziałem zawodnikom: nie przejmujcie się, nic się nie stanie, jak przegracie? Byłoby to nielogiczne. Tylko że przeciętny kibic, a dziennikarz czasami niestety też, nie wnika w przyczyny zwycięstwa lub porażki. Wygrali to dobrze, przegrali – źle. A dlaczego? – to już dla wielu pytanie zbyt trudne.

To dlaczego?

Kadra przechodzi szczególny okres. Adam Nawałka wykonał wspaniałą robotę, ale wszyscy mamy poczucie, że mundial się nie udał. Wiedzą to nie tylko kibice, ale i piłkarze. Tyle że to są najlepsi polscy piłkarze. Im się nie powiodło, ale nie przestali być dobrzy i nie można o nich zapominać. Dlatego w tych sześciu meczach wystąpiło aż 16 z 23 uczestników mistrzostw w Rosji i dziesięciu innych zawodników, w tym pięciu debiutantów. Jeśli nie ma na boisku jednocześnie Lewandowskiego, Błaszczykowskiego, Piszczka i Glika, czyli tych, którzy decydowali przez kilka lat o sile drużyny, to nie może ona grać tak, jakby nic się nie zmieniło. Tkwimy w pewnego rodzaju szpagacie – wykorzystuję tych z doświadczeniem i próbuję nowych. Innej drogi nie ma. Zwycięstwa od razu nie przyjdą. W Guimaraes chłopaki stracili bramkę, ale nie stracili głowy. To już jest coś.

Gdyby zamiast Portugalczyków i Włochów naszymi przeciwnikami na początek byli, jak przed mundialem, Litwini czy San Marino, mielibyśmy lepsze nastroje.

Mogłoby tak być. Tylko że na tle słabszych przeciwników nie widać własnych błędów. Zwycięstwa rozleniwiają, porażki uczą i mobilizują. A ja wolę, kiedy już na początku pracy słyszę, że należy mnie zwolnić.

Najlepsze z tych sześciu meczów były dwa wyjazdowe: pierwszy z Włochami i ostatni z Portugalią. To przypadek?

Niezależnie od porażki z Czechami uważam, że szczególnie w drugiej połowie zagraliśmy dobrze. My się wciąż siebie nawzajem uczymy. Po spotkaniach w Chorzowie z Włochami i Portugalią uznaliśmy, że na zgrupowaniu było za dużo zajęć. Mam na myśli zarówno liczbę treningów, jak i ich intensywność. Chcieliśmy za szybko zrobić dużo i to się nie udało. A każdy zawodnik przyjeżdżający na zgrupowanie miał w swoim klubie inną sytuację. To nie był błąd, tylko brak doświadczenia. W klubie, gdzie mam zawodników na co dzień, zauważyłbym to szybciej. Zrobiliśmy korekty i w meczach przeciw Czechom i wyjazdowym z Portugalią wyglądało to już dużo lepiej.

Szczerze mówiąc, z Czechami poprawy nie widziałem.

Bo może zasugerował się pan wynikiem. Czesi strzelili bramkę, ale nas nie zdominowali. W pierwszej połowie mieli przewagę, a w drugiej my, bo poprawiliśmy nasze ustawienie w rozegraniu piłki.

I był pan tak zadowolony, że pozwolił pan zawodnikom po meczu pójść na piwo.

A dlaczego nie? To są poważni, odpowiedzialni, dorośli ludzie. Kadra nie jest zakonem o zaostrzonej regule. Wspólne wyjście to nie okazja do picia ponad miarę, tylko do integracji.  Niech się poznają i dogadują. Niech młodsi słuchają starszych i doświadczonych. Jeśli będzie dobra atmosfera, to może dobrze wpłynąć na grę. Po Gdańsku zaczyna tworzyć się monolit.

Ile prawdy jest w tym, że natychmiast po powołaniu na stanowisko pojechał pan do Monachium porozmawiać z Robertem Lewandowskim?

Połowa. Nie pojechałem, tylko spotkałem się z nim w Warszawie, w hotelu Marriott. Siedział tu, gdzie pan teraz. Był okres wakacyjny, Robert przebywał w Polsce. Z Kamilem Glikiem rozmawiałem na Śląsku. Spotkałem się też z innymi  zawodnikami, Piotrem Zielińskim, Arkiem Milikiem, a do tych, którzy już byli na zgrupowaniach – Łukasza Fabiańskiego i Grześka Krychowiaka – dzwoniłem. Chciałem przekonać Łukasza Piszczka, żeby zmienił decyzję, ale nie udało się. To normalne, że trener rozmawia z zawodnikami, z którymi będzie pracował. Ze mną też trenerzy rozmawiali. A Lewandowski, jako wybitny napastnik i kapitan drużyny jest na pierwszym miejscu.

I co mu pan powiedział?

Nie musiałem dużo mówić, bo on wie, jaka jest sytuacja. W reprezentacji Adama Nawałki grało 14–15 zawodników, którzy osiągnęli apogeum. To są, z wyjątkiem Piszczka, wciąż ci sami ambitni zawodnicy, rozczarowani mundialem, w kilku przypadkach walczący o pozycje w swoich klubach. Tyle. Oni to rozumieją, a ja w nich wierzę.

No to ja jestem człowiekiem małej wiary. Nie tylko widzę regres u większości, ale jeszcze nie bardzo wiem, gdzie szukać następców. W reprezentacjach młodzieżowych za dużo ich nie widać.

Nie jest tak źle. Gdyby nie to, że młodzieżówka Czesława Michniewicza miała decydujące mecze w eliminacjach do mistrzostw Europy, powołałbym kilku graczy do dorosłej kadry. Uznałem, że nie warto, bo i tak nie mieliby jeszcze miejsca w pierwszej jedenastce, więc lepiej, żeby grali jak najwięcej w swojej kategorii. Teraz, kiedy już awansowali do finałów, czeka ich nowe wyzwanie. Z punktu widzenia interesów pierwszej reprezentacji te mistrzostwa będą dla nich dobrą okazją do zdobycia doświadczeń. To samo dotyczy drużyny prowadzonej przez Jacka Magierę, która w przyszłym roku wystąpi w finałach mistrzostw świata do lat 20.

Ale nim jedne i drugie mistrzostwa się rozpoczną, pańska reprezentacja będzie już po pierwszych meczach w eliminacjach do mistrzostw Europy. Może pan podać nazwiska piłkarzy najlepszej jedenastki Rzeczypospolitej?

O nie, na to mnie pan nie weźmie.

Dlaczego? Kiedy Polacy odnosili największe sukcesy na mistrzostwach świata, każdy kibic jeszcze przed meczem wiedział, kto wybiegnie na boisko. Dziś, za przeproszeniem, nawet ja nie wiem.

Wtedy były inne czasy. Wszyscy zawodnicy grali w Polsce, a jak trzeba było, to na potrzeby reprezentacji przekładano kolejkę ligową. Mówi pan o prehistorii.

Mówię o czasach, w których mieliśmy wybitnych piłkarzy, którzy dawali z siebie wszystko, bo wiedzieli, że dzięki temu będą mogli wyjechać za granicę. Dziś już tam są. Czasami mam wrażenie, że niektórzy traktują reprezentację jak pańszczyznę. Krychowiak gra coraz słabiej, Zieliński ma jedno dobre podanie na 90 minut, gdyby nie wymuszony karny, w ogóle bym się nie zorientował, że z Portugalią gra Milik. Kurzawa w pierwszym meczu z Portugalią najszybciej biegł do linii, kiedy widział, że zmienia go Grosicki. Powołanie Thiago Cionka to krok wstecz.

Bardzo ich pan krzywdzi takimi opiniami. Proszę wziąć pod uwagę osobiste sytuacje każdego z nich. Krychowiak od dwóch i pół roku nie miał okresu przygotowawczego i może teraz to się zmieni, kiedy ustabilizowała się jego sytuacja w klubie. Zielińskiego uważam za piłkarza wyjątkowego, jednego z najlepszych, z jakimi kiedykolwiek pracowałem. On daje reprezentacji wszystko co ma, pokonuje zwykle najwięcej kilometrów. Potrzebuje czasu i spokoju, a będzie wielkim graczem. Ma 24 lata, zbliża się do najlepszego wieku dla piłkarza. Milik miał problemy zdrowotne, długo do siebie dochodził, przypominano mu w gazetach, ile miesięcy minęło od jego ostatniej bramki dla reprezentacji. Trzeba się wczuć w sytuację zawodnika. Mam nadzieję, że odblokował się, strzelając karnego. Zrobić to dwa razy to nie jest takie proste. Za to budujące zawodnika.

Kurzawa nie miał takich obciążeń. Wchodził do reprezentacji jako najlepszy podający w ekstraklasie, a poza rzeczywiście celnymi dośrodkowaniami lewą nogą w ogóle go nie widać. Nie sprawia wrażenia zawodnika, do którego coś dociera. Czy pan z nim rozmawia?

Taki ma charakter, nie lubi mówić, a to go nie dyskredytuje. On też po zmianie klubu nie przeszedł okresu przygotowawczego, dopiero przyzwyczaja się do nowych warunków we Francji. Ja go nie skreślam. Podobnie jak Karola Linettego, który też nie jest przebojowy, ale potrzebuje wsparcia psychologicznego. On się jeszcze kadrze przyda. Cionka powołałem w drugiej kolejności, kiedy kontuzję odniósł Glik. Nie podobała się panu jego gra z Portugalią?

Dobrze grał. Widziałem go we wrześniu na żywo w meczu Fiorentina–SPAL. W systemie trzech obrońców też dobrze wypadł. Poza tym, że mecz Serie A stał na poziomie ekstraklasy.

Thiago gra bardzo ambitnie, potrafi zrobić wślizg, nie pęka, ma charakter. Pamiętajmy też, że tworzył parę środkowych obrońców z Jankiem Bednarkiem, który w Southampton nie ma miejsca. Ale polskiej piłki nie stać na to, żeby nie powoływać takich zdolnych piłkarzy. Dobrze by było, gdyby zimą Bednarek poszedł do innego klubu, w którym będzie grał co tydzień.

Mimo kłopotów, remisując z Portugalią, zostaliśmy w grupie reprezentacji, które będą rozstawione podczas losowania mistrzostw Europy. Jeszcze żyjemy.

No widzi pan. A nie ma w tej grupie Niemców, których potencjał jest bez porównania większy niż nasz. A Joachim Loew, mój trener z Tirolu Innsbruck, przecież nie przestał być z dnia na dzień świetnym fachowcem. Niemcy przechodzą pomundialowy kryzys boleśniej niż Polska.

Rzeczpospolita: Cztery miesiące pańskiej pracy minęły. Tak ją pan sobie wyobrażał? Czy coś pana zaskoczyło?

Jerzy Brzęczek: Oczekiwałem, że wyniki będą lepsze. Jeśli nie wygrywasz, narażasz się na krytykę. To jest normalne. A każdy woli być chwalony. Jednak dwa mecze rozegraliśmy z mistrzami Europy - Portugalczykami, dwa z Włochami i niezależnie od tego, w jakim składzie wystąpiła Portugalia i jakie problemy mają Włosi, potencjał jednych i drugich jest większy niż nasz.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Liverpool za burtą europejskich pucharów. W grze wciąż trzej Polacy
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Pusty tron w Lidze Mistrzów. Dlaczego Manchester City nie obroni tytułu?
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Znamy pary półfinałowe i terminy meczów
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne