W każdym z czterech ostatnich meczów ligowych piłkarze Borussii Dortmund strzelali minimum cztery gole. Tyle samo wbili słynącemu ze wspaniałej defensywy Atletico Madryt w środowym meczu Ligi Mistrzów. Słoweński bramkarz Jan Oblak, przez wielu uważany za jednego z najlepszych na świecie, po raz pierwszy od kiedy trafił do klubu z Madrytu, musiał aż cztery razy wyciągać piłkę z siatki.
Piłkarze Borussii grają w tej chwili najbardziej efektowną piłkę w Europie. Gdyby nie fakt, że w poprzedniej kolejce Champions League pokonali Monaco „zaledwie” 3:0, meczów z minimum czterema strzelonymi golami mieliby już sześć z rzędu.
W tym sezonie jeszcze nie przegrali, zajmują pierwsze miejsce w grupie w Lidze Mistrzów i potrzebują już tylko punktu, by awansować do 1/8 finału. Liderem są też w Bundeslidze i mają cztery punkty przewagi nad Bayernem.
Prawdopodobnie w Dortmundzie dziś trwałoby święto, a publiczność tworząca słynną Żółtą Ścianę dawałaby się ponieść entuzjazmowi i snuła mocarstwowe wizje, gdyby nie to, że na tym samym etapie rozgrywek rok temu Borussia miała nawet o punkt więcej przewagi nad Bayernem i mówiło się, że zespół prowadzony przez Petera Bosza zdetronizuje Bawarczyków.
Jak się skończyło, wszyscy mają jeszcze świeżo w pamięci. – Bayern zdobył szósty z rzędu tytuł z przewagą 21 punktów nad Schalke, a Bosz po serii ośmiu meczów bez zwycięstwa w lidze (pięć porażek, w tym trzy z rzędu, trzy remisy) został zwolniony.