W 2009 roku Cristiano Ronaldo miał zgwałcić Karheyn Mayorge w jednym z klubów w Las Vegas. Portugalczyk twierdzi, że było zupełnie inaczej i Amerykanka miała udać się do jego sypialni dobrowolnie. Na początku sprawa nie wyszła na jaw, bo 33-latek zapłacił kobiecie 375 tys. dolarów, by nie złożyła zeznać na policji.

Jak podaje portugalski dziennik "Correio de Manha", Portugalczyk był przeciwny zapłaceniu modelce. Do przekazania pieniędzy nakłonili go przedstawiciele Realu Madryt, w którym występował wówczas zawodnik.

Władze klubu obawiały się, że gdy sprawa wyjdzie na jaw, to Real Madryt zostanie zdyskredytowany. 

Jak podają portugalskie media, obrońcy Cristiano Ronaldo będą przekonywać, że po stosunku płciowym, który kobieta uznała za gwałt, oboje mieli bawić się później na dyskotece przez kilka godzin.

Szczegóły te stanowiłyby część strategii prawników mającej na celu odrzucenie oskarżeń przeciwko piłkarzowi.