Brzęczek odpowiada mu prawie jak Kazimierz Dejmek liderom aktorskiego bojkotu telewizji w stanie wojennym. Dejmek powiedział: „Aktor jest do grania, a dupa do srania”, a teraz Brzęczek to samo sugeruje piłkarzom.

To ryzykowna strategia ze strony trenera z tak małym dorobkiem, wiadomo co robi większość właścicieli klubów i prezesów federacji, gdy piłkarze na czele z gwiazdorem podgryzają trenera - szkoleniowiec zwykle żegna się z posadą. Choć wydaje się, że Lewandowski - pomimo ogromnych zasług dla reprezentacji, wielkiej klasy prezentowanej w wielu meczach Bayernu i medialnej aktywności - nie może już liczyć na bezkrytyczną akceptację tłumaczeń, że gra słabo i nie strzela bramek, bo nie dostaje podań. Od niego kibice po prostu oczekują więcej. 

Jeśli polemika Lewandowskiego z Brzęczkiem będzie miała dalszy ciąg lub nawet będzie w kadrze żyła podskórnie, może to postawić prezesa PZPN Zbigniewa Bońka w trudnej sytuacji. Kto wie, czy nie już przed rozpoczęciem wiosną eliminacji do mistrzostw Europy.

Brzęczek to autorski pomysł Bońka, podobnie jak był nim Adam Nawałka. Przyznanie się do błędu ludziom z tak dopieszczonym ego nie przychodzi łatwo, cała nadzieja w tym, że drużyna Brzęczka zacznie wygrywać jeszcze jesienią.