Jeśli chodzi o ten sezon, oba zespoły startowały do tego meczu z podobnego pułapu. Po trzech kolejkach zarówno Zagłębie, jak i Jagiellonia miały po dwa zwycięstwa i po jednej porażce. Z racji osiągnięć w ostatnich sezonach to białostocczanie mogli czuć się faworytem, ale Miedziowi pokazali przecież, że rywale o większym potencjale im nie straszni - na otwarcie sezonu poskromili przecież Legię Warszawa na jej stadionie (3:1).
Kto wie, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby po upływie kwadransa Łukasz Janoszka zdołał wykorzystać rzut karny. Marian Kelemen pokazał jednak, że i stary człowiek może. Niespełna 39-letni bramkarz obronił nie tylko "jedenastkę", ale i dobitkę pomocnika gospodarzy. Kolegę z zespołu mógł niebawem pomścić Paweł Żyra, tyle że po podaniu na dobieg dał się dogonić rywalom i choć zdołał później ograć dwóch z nich zwodem na zamach, to jego strzał został zablokowany.
Te niewykorzystane okazje zemściły się już niebawem. W 26. minucie Bezjak dostał piłkę na dobieg od Romanczuka i widząc wychodzącego z bramki Dominka Hładuna zdecydował się na strzał lobem, co okazało się wyborną decyzją. 22-letni golkiper musi zapisać tego gola na swoje konto - ocenia Onet.pl.
O tym, czy Miedziowi są gotowi do stawienia czoła wicemistrzom Polski, wiele mówi sytuacja z 31. minuty. Żyra kropnął z dystansu, Kelemen wypluł piłkę, a znajdujący się w wybornej okazji Patryk Tuszyński przymierzył Panu Bogu w okno. Okazało się, że napastnik gospodarzy i tak ostatecznie był na spalonym, ale snajper nawet o ekstraklasowej renomie musi z kilku metrów pakować piłkę do siatki. A przynajmniej powinien.
28-latek dużo lepiej przymierzył już po zmianie stron, kiedy to zdecydował się na strzał przewrotką z prawej flanki, tyle że nie dość, że i tak nie trafił w bramkę, to na dodatek z interwencją pospieszył golkiper Jagiellonii.