W ubiegłym tygodniu legioniści wygrali w Irlandii 1:0, po dość przypadkowym golu Michała Kucharczyka. Mieli dużą przewagę w tamtym spotkaniu i podobnie było przy Łazienkowskiej. Tylko niewiele z tej przewagi wynikało.
Przeczytaj też: Legia wygrywa w Irlandii. Na kłopoty Michał Kucharczyk
Legia testuje od nowego sezonu system ustawienia z trzema obrońcami i na razie średnio jej to wychodzi. Z Cork wygrała, w meczu z Arką o Superpuchar Legia przegrała 2:3, mimo prowadzenia od pierwszej minuty. Mateusz Wieteska, Inaki Astiz i William Remy nie bardzo jeszcze wiedzą jak się w nowym systemie poruszać. Ważną rolę odgrywają w nim boczni pomocnicy. Kucharczyk w Cork był obrońcą, pomocnikiem i napastnikiem. W Warszawie mecz mu nie wyszedł, bo partnerzy też nie bardzo wiedzieli co kto ma robić.
Przed przerwą Jose Kante zdobył ładną, choć też dość przypadkową bramkę. Irlandczycy myśleli, że piłka wyleci w aut i stanęli, Kante poczekał i trafił. Niczego ciekawego więcej nie widzieliśmy. Ani strzałów, ani parad bramkarzy. Pięciu, a czasami sześciu pomocników Legii w środku boiska to stanowczo za dużo. Nie bardzo wiedzieli co mają robić. Ich ataki pozycyjne nie przyśpieszały bicia serca - przeciwnicy zawsze zdążyli się ustawić. Liczba niecelnych podań, nawet bez presji ze strony przeciwnika, też była zdecydowanie zbyt duża.
Doszło do tego, że w drugiej połowie przeciętna irlandzka drużyna kilkakrotnie stworzyła dość niebezpieczne sytuacje pod bramką Arkadiusza Malarza. Na szczęście dla Legii Irlandczycy popełnili poważny błąd przy wyprowadzaniu piłki - podali ją na nogę legionisty i kiedy w pole karne wbiegł Miroslav Radović, został sfaulowany. On sam zdobył z jedenastki drugiego gola.