Jagiellonia mogła już w świąteczny weekend rozstrzygnąć losy pierwszego miejsca. Wiąże się to z przywilejem rozgrywania większości meczów w fazie play-off u siebie, a także gwarantuje podjęcie zespołu z drugiego miejsca na własnym stadionie.
Zagłębie objęło prowadzenie w 25. minucie po tym, jak z dystansu w poprzeczkę trafił Jakub Mares, a jego uderzenie dobił Filip Starzyński. Pomocnik gospodarzy w pierwszej połowie należał do wyróżniających się zawodników, ale w drugiej nikt nie miał wątpliwości, że bohaterem gospodarzy jest bramkarz Dominik Hładun. 22-letni wychowanek, urodzony w Lubinie, po przerwie co chwila pięknie bronił, np. uderzenie Tarasa Romańczuka.
Co gorsza dla Jagiellonii, nawet kiedy Hładun był bezradny, to wcale nie oznaczało gola. Najpierw Romańczuk trafił w słupek, a następnie Kamil Świderski minął młodego bramkarza, ale jego uderzenie z linii bramkowej wybił Lubomir Guldan.
Kibice z Białegostoku mogą się niepokoić przed decydującą fazą sezonu. Ich ulubieńcy wciąż walczą o pierwsze miejsce, ale jak na zespół, który jest pretendentem do mistrzostwa, mają za dużo wpadek w ostatnich tygodniach. Najpierw były baty od Lecha Poznań (aż 1:5), teraz porażka w Lubinie, chociaż w drugiej połowie zawodnicy Ireneusza Mamrota stworzyli mnóstwo okazji.
Między tymi dwoma spotkaniami piłkarze Jagiellonii wygrali z Arką Gdynia, ale uczynili to rzutem na taśmę, strzelając oba gole w doliczonym czasie gry. Dużo się zresztą wtedy mówiło, że zwycięstwo, odniesione w tak dramatycznych okolicznościach, tylko podbuduje zespół. Wynik z Lubina tej tezy nie potwierdza.