Polonia-Widzew na remis: Wielki futbol w III lidze

Bardzo intensywny mecz, pełen zaangażowania na murawie i trybunach; boiskowej walki, sytuacji podbramkowych, głośnego dopingu i rac. Z pewnością na długo pozostanie w pamięci kibiców, w końcu nie często na Polonię powraca piłka przez duże „P”. Warszawscy piłkarze dzielnie walczyli o pełną pulę. Tymczasem goście po remisie 1:1 żegnani byli przez łódzkich fanów gwizdami.

Aktualizacja: 28.10.2017 23:00 Publikacja: 28.10.2017 22:53

Polonia-Widzew na remis: Wielki futbol w III lidze

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Pojedynek drużyn, które jeszcze pięć lat tamu zmagały się w ekstraklasie, przyciągnął na Polonię telewizję (choć tym razem jedynie regionalną TVP3), liczne grono fotoreporterów i kilka tysięcy kibiców, prawie pełen stadion. W drużynie Widzewa Łódź nie zabrakło znanych nazwisk, jak choćby pomocnik Aleksander Kwiek czy trener Franciszek Smuda. To był szlagier III ligi, gdyż po bankructwie oba kluby pną się od piątego poziomu rozgrywek po ligowych szczeblach, choć Polonii Warszawa nie idzie jak po maśle – w zeszłym sezonie potknęła się w II lidze i znowu szuka szczęścia na poziomie regionalnym.

Sobotnie spotkanie zasłużonych drużyn z pewnością nie zawiodło oczekiwań, jeśli chodzi o atmosferę na trybunach. Oprawa przywoływała wspomnienia z derbowych meczów z Legią. Nie zawiedli również fani gości, którzy w oszałamiającej jak na niższe ligi liczbie półtora tysiąca, jak za najlepszych lat Widzewa, przyjechali do stolicy specjalnym pociągiem i opanowali ponad ćwierć stadionu. Zorganizowany doping po obu stronach stadionu niósł piłkarzy, którzy techniczne braki – szczególnie po stronie Czarnych Koszul – nadrabiali sercem do gry.

Pierwsza połowa dla gospodarzy, druga dla gości

Prowadzenie w 23. minucie objęli poloniści. Perfekcyjnie wyćwiczony rzut rożny – dwa krótkie podania, a po nich delikatne dośrodkowanie w pole karne między pogubionych obrońców – głową wykończył napastnik Tomasz Chałas. Od początku drugiej połowy inicjatywę przejęli goście. Trener Smuda przestawił formację Widzewa na dwóch napastników, wpuszczając na murawę wychowanka Polonii Daniela Gołębiewskiego. W 54. minucie po szybkiej kontrze łodzianie wywalczyli rzut karny. Pewnie wykorzystał go właśnie Gołębiewski: wyczekał bramkarza i strzałem w środek bramki doprowadził do remisu.

Ten stan rzeczy nie zadowalał nikogo. Obie drużyny poluzowały boiskowe szyki, odważniej rzucając się do ataku. Optyczną przewagę długo mieli gospodarze. To oni też wypracowali sobie więcej sytuacji. Jednak w ostatnich minutach spotkania widać było, że do głów polonistów dotarło, jak często w tym sezonie dobry wynik wyślizgiwał im się z rąk w ostatnich minutach. Zaczęli więc szanować czas i dbać o remis z silniejszym finansowo i sportowo wiceliderem tabeli, zdecydowanym faworytem do awansu. Po końcowym gwizdku warszawscy kibice podziękowali im za walkę i świetne widowisko, po czym w dobrych humorach opuścili trybuny.

Co ciekawe, popularny Dyzio bramkę strzelił również w poprzednim spotkaniu tych drużyn – wówczas grał w Polonii. 28 września 2012 r. Czarne Koszule wygrały 3:1. Dla warszawskiej drużyny strzelali wtedy też obecni reprezentanci kraju Łukasz Teodorczyk i Paweł Wszołek. Kto by wtedy pomyślał, że po pięciu latach pierwszy będzie grał w Belgii, drugi w Anglii, a Gołębiewski nie będzie łapał się do pierwszego składu w III lidze…

Źle się dzieje na Widzewie

Zupełnie inna atmosfera panowała w sektorze gości. Nie dość, że drużyna, dla której awans jest absolutną koniecznością, znowu straciła dwa punkty, to jeszcze na linii piłkarze-fani rodzi się coraz więcej problemów. Wśród rewelacji, w jakich rozczytuje się piłkarska Polska - ile to tysięcy kibiców przyciąga na każdy mecz nowy stadion, ilu sponsorów i jak wysokie pensje mają gracze i sztab III-ligowego Widzewa – łatwo przeoczyć, że ten rozdymany do granic łódzki balonik powoli zaczyna pękać.

Gdy dwa tygodnie temu Widzew zremisował z drużyną GKS Wikielec, kibice zaprosili piłkarzy pod płot stadionu (choć to dużo powiedziane) po krótką reprymendę. Widocznie padło o kilka słów za dużo, bo gdy w zeszłą sobotę Widzew pokonał u siebie Pelikana Łowicz, gracze zamiast - jak to mają w zwyczaju - podejść pod kibicowską trybunę i podziękować najbardziej zagorzałym fanom, jedynie poklaskali im krótko ze środka boiska. W głowach kibiców zawrzało. Jednak jako że zbliżał się od dawna planowany wyjazd do Warszawy, wzięli na wstrzymanie i postanowili na Konwiktorskiej wspierać zespół ile sił.

Wszyscy jednak czuli, że coś wisi w powietrzu. Piłkarze i tak od początku sezonu przytłoczeni byli olbrzymią presją, bo skoro przewyższają organizacyjnie i sportowo całą ligę, to kilkanaście tysięcy kibiców na stadionie (co byłoby wybitnym wynikiem również na poziomie ekstraklasy) oczekuje od nich równie świetnych wyników na boisku. W Warszawie widać było, że jest im jeszcze ciężej – w pierwszej połowie presja wręcz pętała widzewiakom nogi.

Łódzkim kibicom nie wystarczyło, że po remisie w stolicy Widzew objął prowadzenie w ligowej tabeli. Skończyło się gwizdami, wulgarnymi przyśpiewkami, groźnymi pohukiwaniami na piłkarzy. Tym razem gracze potulnie podeszli pod płot i z pokorą wysłuchali żalów. Pytanie, czy 4 listopada, gdy na Piłsudskiego przyjedzie ŁKS Łomża, to dalsze dmuchanie balonika rzeczywiście uniesie drużynę do góry...

Kolejna odbudowa

Polonia zaś po kolejnym remisie umacnia się w środku tabeli. Doświadczony szkoleniowiec Krzysztof Chrobak (zresztą II trener Widzewa podczas ostatniego meczu tych drużyn) uporządkowuje zespół zraniony spadkiem z II ligi. Klub ma problemy finansowe i istny szpital w szatni, ale jak to na Polonii: dwa kroki w tył i trzy do przodu – jakoś to idzie. Zresztą w tym sezonie nikt nie oczekuje awansu. Polonia na wyższy poziom rozgrywkowy okazała się zbyt słaba organizacyjnie, więc teraz nowy zarząd i sztab sztab szkoleniowy próbują poukładać klub na nowo, na razie nie myśląc o dalszej wspinaczce po ligowych szczeblach. Na to podobno przyjdzie czas.

Punkt z Widzewem to dla Czarnych Koszul szósty remis z rzędu i ósmy mecz bez porażki. Może i kiepsko, ale stabilnie. Po zgubionych punktach w ostatnich sekundach w meczu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki, w miarę rozsądna gra w końcówce spotkania z Widzewem kibiców powinna cieszyć. Naprawdę niezły mecz z Widzewem to dobry początek kolejnej już odbudowy. Na Polonii nie widzą chęci pomocy ani ze strony miasta, ani poważnych sponsorów. Czarnym Koszulom pozostała więc mozolna budowa klubu od podstaw.

Pojedynek drużyn, które jeszcze pięć lat tamu zmagały się w ekstraklasie, przyciągnął na Polonię telewizję (choć tym razem jedynie regionalną TVP3), liczne grono fotoreporterów i kilka tysięcy kibiców, prawie pełen stadion. W drużynie Widzewa Łódź nie zabrakło znanych nazwisk, jak choćby pomocnik Aleksander Kwiek czy trener Franciszek Smuda. To był szlagier III ligi, gdyż po bankructwie oba kluby pną się od piątego poziomu rozgrywek po ligowych szczeblach, choć Polonii Warszawa nie idzie jak po maśle – w zeszłym sezonie potknęła się w II lidze i znowu szuka szczęścia na poziomie regionalnym.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Liverpool za burtą europejskich pucharów. W grze wciąż trzej Polacy
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Piłka nożna
Pusty tron w Lidze Mistrzów. Dlaczego Manchester City nie obroni tytułu?
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Znamy pary półfinałowe i terminy meczów
Piłka nożna
Xabi Alonso - honorowy obywatel Leverkusen
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Piłka nożna
Manchester City - Real. Wielkie emocje w grze o półfinał Ligi Mistrzów, zdecydowały karne