Mecz w Gdańsku był wyjątkowo dobry. Zaczął się od takich ataków Cracovii, że kibice Lechii nie bardzo wiedzieli co się dzieje, a Piotr Nowak na ławce wyglądał na człowieka, dotkniętego paraliżem. Łatwość, z jaką krakowscy napastnicy przedostawali się na pole karne gospodarzy była zdumiewająca. Marcin Budziński i Krzysztof Piątek nic sobie nie robili z obrońców, wśród których byli bądź co bądź dwaj reprezentanci Polski Grzegorz Wojtkowiak i Jakub Wawrzyniak oraz ten, który ma być jej przyszłością: Rafał Janicki.
W ciągu pół godziny Cracovia powinna zdobyć trzy bramki, a udało się jej tylko jedną. Ładną akcję Krzysztof Piątek zakończył mocnym strzałem pod poprzeczkę. Była to pierwsza bramka stracona przez Lechię wiosną z gry (przed tygodniem Duszan Kuciak nie obronił w Niecieczy karnego).
O wadze goli, padających w 45. minucie krążą legendy, a pisanie o „bramkach do szatni” jest grafomanią i źle świadczy o idących na łatwiznę dziennikarzach. Tyle, że w sobotę w Gdańsku stało się coś takiego, co każe o tym wspomnieć. Po akcji Milosza Krasicia i odegraniu piłki „a la Lewandowski” przez Simeona Sławczewa Ariel Borysiuk kopnął prostym podbiciem zza pola karnego i piłka wpadła obok słupka. Akcja była tak szybka, a strzał tak mocny, że Grzegorz Sandomierski nawet się nie ruszył.
Pewnie w szatni Lechii mówiło się: „teraz ich mamy”, a Cracovii: „nic się nie stało”. Ale stało się dwie minuty po rozpoczęciu drugiej połowy, kiedy Piotr Malarczyk sfaulował Grzegorza Kuświka, a rzut karny wykorzystał Flavio Paixao. Od tej pory Lechia zaczęła grać, a Cracovia nie zamierzała się poddawać. Dzięki temu zobaczyliśmy mecz niezwykle emocjonujący i stojący na dobrym poziomie, pełen składnych akcji, strzałów i parad bramkarzy. Obrona przez Kuciaka strzału przewrotką Mateusza Szczepaniaka to jedna z najefektowniejszych interwencji bramkarskich w bieżących rozgrywkach.
Jednym z wygranych był strzelec obydwu bramek dla Cracovii Krzysztof Piątek, młodzieżowy reprezentant Polski. Zrobił bardzo dobre wrażenie. Piotr Nowak ma silną kadrę i kontuzje czy kartki zawodników nie są dla niego wielkim problemem. Nie ma Marco Paixao to wchodzi Grzegorz Kuświk i strzela bramkę. Kuświk w większości klubów grałby w pierwszej jedenastce, w Lechii jest rezerwowym. Przeciw Cracovii nie wystąpił główny rozgrywający Rafał Wolski i nie było tego za bardzo widać. Doszło do tego, że taki zawodnik jak Sebastian Mila w tym roku jeszcze nie wyszedł na boisko. Aspiracje Lechii, sięgające tytułu mistrzowskiego są uzasadnione, a kiedy 19 marca do Gdańska przyjedzie Lechia, możliwe że na Stadionie Energa padnie rekord frekwencji.
Warszawianie i Lech mają takie same ambicje. Poznaniacy grają wiosną najskuteczniej: trzy mecze i trzy zwycięstwa takim samym wynikiem 3:0. Najpierw z Jagiellonią w Poznaniu, potem z Piastem w Gliwicach, teraz z Pogonią w Szczecinie. Przed tygodniem dwie bramki strzelił Radosław Majewski a teraz Dawid Kownacki. Trzeciego gola swojemu poprzedniemu klubowi wbił Marcin Robak. To nie jest mistrz futbolu, ale nosa do bramek to on ma.