Legia wygrała z Duńczykami 1:0, a jedyne pytanie jakie kibice i eksperci na stadionie w czasie trwania meczu sobie raz po raz zadawali, brzmiało – jak można było przegrać pierwsze spotkanie.
To właśnie porażka w pierwszej kolejce tak bardzo skomplikowała legionistom sytuację, że dzisiejsze zwycięstwo tak naprawdę nie miało już żadnego znaczenia. Wicemistrzowie Polski wciąż nikłe matematyczne szanse na awans mają, ale nie ma co się łudzić. Plan Midtjylland na to spotkanie był identyczny jak w pierwszym meczu – sprowadzić rywala do własnego poziomu, niech na boisku rządzi chaos, a samemu spróbować coś strzelić ze stałego fragmentu gry. O ile w Danii plan wypalił, o tyle w Warszawie to było za mało.
Jedynego gola spotkania strzelił po pięknym uderzeniu głową Aleksandar Prijović. Akcja symboliczna z przynajmniej dwóch powodów. Prijović mimo iż ma ponad 190 centymetrów wzrostu jest jednym z gorzej grających głową napastników w Polsce. W ogóle nie umie wykorzystać atutu jakim jest jego wzrost. Zazwyczaj w ogóle do główkowych pojedynków nie skacze, tylko czeka aż piłka sama wyląduje mu na czole. Tym razem uderzył jednak naprawdę ładnie. Symboliczna też dlatego, że przy bramce Serba ze szwajcarskim paszportem asystował Igor Lewczuk. Po przegranym 0:1 ligowym meczu z Lechem doszło między tymi dwoma zawodnikami do przepychanki w szatni. Napastnik miał pretensję, że w ostatniej akcji spotkania Lewczuk źle mu podał. Po tym incydencie Stanisław Czerczesow odesłał Prijovicia do rezerw. Jak sam mówił po to, by miał czas się nad sobą zastanowić i przemyśleć swoją postawę. Widocznie pomogło.
Legia mogła to spotkanie wygrać wyżej – dobrych sytuacji nie wykorzystał Nemanja Nikolić, który w ekstraklasie sieje postrach i trafia raz za razem, a w fazie grupowej LE wciąż jeszcze nie zdobył gola. W ostatniej minucie napastnik reprezentacji Węgier próbował technicznym strzałem piętą strzelić, ale piłka nie wturlała się do bramki.
Niezły mecz rozegrał Ondrej Duda, ale to wciąż są tylko przebłyski, tego co słowacki pomocnik pokazywał w sezonie, gdy Legia zdobywała tytuł. Pytanie czy Słowak wiosną będzie potrafił ustabilizować formę i sprawić, że wiosną znów będzie się o nim mówiło jako o zawodniku, który ma potencjał zostać jednym z najlepszych w Europie. Duda ma dopiero 21 lat, ale tę rundę niemal całkowicie straconą. A żaden zachodni klub nie zatrudni zawodnika z takimi wahaniami formy.