Nie dogonimy szybko bogatej Europy

Najpoważniejsze problemy, z którymi w najbliższym czasie będzie musiała się zmierzyć polska gospodarka, nie będą konsekwencją zjawisk globalnych. Przyjdzie się nam mierzyć z efektami obniżenia wieku emerytalnego, pogarszającym się klimatem inwestycyjnym, rosnącym długiem publicznym i możliwym dalszym osłabieniem złotego. Dlatego wzrost polskiego PKB w latach 2016–2019 może średniorocznie sięgać 1,5–3 proc., ze wskazaniem raczej na dolną niż górną wartość tego przedziału – pisze główny ekonomista BCC, członek Narodowej Rady Rozwoju.

Publikacja: 29.12.2016 18:26

Foto: Archiwum

Dane makroekonomiczne dotyczące roku 2016 nie są jeszcze pewne, ale ostateczne dane będą niemal na pewno bardzo zbliżone do tych, jakimi dysponujemy teraz. W przypadku prognoz na lata 2017–2019 mamy sporo niepewności, ale jest ich tym razem raczej mniej niż zwykle. W dodatku wiele z tych niepewności dotyczy nie tyle otoczenia Polski, ile skutków polityki gospodarczej prowadzonej przez rząd Beaty Szydło.

Czas stabilizacji

Prezentowane na wykresach dane pochodzą z raportu ekonomistów Citi Research, bodaj najciekawszej grupy analitycznej światowego sektora prywatnego, zatytułowanego Global Economic Outlook, opublikowanego 6 grudnia 2016 r. Jeśli te prognozy się potwierdzą w przypadku lat 2017–2019, kreślą one obraz niezwykle wysokiej stabilności rozwoju gospodarczego pokazanych krajów, w tempach wzrostu PKB bardzo zbliżonych do tych, jakie mieliśmy w roku 2016. Wyjątkiem jest Rosja, gdzie po trzech latach recesji lub niemal recesji widzimy poprawę, choć jak na kraj doganiający jeszcze bardzo umiarkowaną. Tempo wzrostu PKB w Stanach Zjednoczonych jest wyższe niż w strefie euro ze względu na szybszy wzrost liczby ludności. W przeliczeniu na zatrudnionego lub mieszkańca po obu stronach Atlantyku są i (według tej prognozy) pozostaną zbliżone, na poziomie około 1,5 proc.

Autorzy prognozy zwracają także uwagę na rozliczne ryzyka, z których w przypadku Europy największymi mogą być: możliwość kryzysu bankowego na dużą skalę we Włoszech oraz skutki wygrania wyborów prezydenckich we Francji przez eurosceptyczny Front Narodowy. Niemniej w wariancie podstawowym można założyć zadowalającą stabilność strefy euro, wyrażającą się niskimi deficytami budżetowymi należących do niej krajów oraz malejącymi stopami bezrobocia w niemal wszystkich krajach członkowskich Unii Europejskiej. W roku 2016 problemem dla nas nie było i w latach 2017–2019 raczej nie będzie globalne otoczenie Polski.

Polska: nadmierny optymizm

Prognoza Citi Research dla Polski na lata 2016–2017 jest, sądzę, bardziej realistyczna niż ta zakładana przez rząd Beaty Szydło w projekcie budżetu państwa na rok 2017. Jednak nawet i ona jest – w mojej ocenie – zbyt optymistyczna, a to z dwóch powodów, które dały o sobie znać w ostatnich miesiącach. Po pierwsze, nie uwzględnia szybko pogarszającego się klimatu inwestycyjnego w Polsce. Po drugie, nie uwzględnia spodziewanego dużego spadku liczby pracujących w reakcji na przyjętą ostatnio ustawę o obniżeniu wieku emerytalnego.

W każdym z trzech kwartałów 2016 r. poziom inwestycji w środki trwałe był niższy w stopniu narastającym niż rok przedtem, w kwartale III aż o 7,7 proc. W rezultacie wzrost PKB w ciągu pierwszych trzech kwartałów 2016 r. wyniósł jedynie 0,9 proc., wobec 3 proc. w analogicznym okresie roku 2015. Nie ma jeszcze oficjalnych danych GUS o inwestycjach w podziale na publiczne i prywatne, a tych ostatnich w rozbiciu na krajowe oraz bezpośrednie zagraniczne. Wstępny, nieoficjalny szacunek za kwartały I–III 2016 r. to spadek inwestycji władz samorządowych i centralnych o 15 proc. w relacji rok do roku oraz spadek inwestycji przedsiębiorstw, głównie krajowych publicznych, o około 5 proc.

Szczegółowe dane dotyczące inwestycji w środki trwałe podaje publikacja NBP „Sytuacja finansowa sektora przedsiębiorstw w kw. III 2016 r." udostępniona w grudniu 2016 r. Dotyczą one wszystkich (w liczbie 17 299) przedsiębiorstw średnich, z zatrudnieniem od 49 do 250 pracowników, oraz dużych (powyżej 250 pracowników). Na podany w tej pracy spadek inwestycji w III kw. 2016 r. w całej populacji przedsiębiorstw o około 10 proc. w relacji rok do roku składa się zerowy wzrost w krajowych przedsiębiorstwach prywatnych, spadek o 2,4 proc. w firmach zagranicznych oraz o około 40 proc. w przedsiębiorstwach publicznych.

Inwestycje bezpośrednie zagraniczne są już od około trzech lat stosunkowo niskie i malejące, wynoszą rocznie około 1–2 proc. PKB wobec 3–5 proc. PKB w latach 1995–2012. Konsekwencją jest i prawdopodobnie będzie duży spadek dopływu do Polski nowych technologii i nowych, wysokowydajnych miejsc pracy.

Wzrost PKB w roku 2016 był podtrzymywany inwestycjami w środki obrotowe, czyli przyrostem zapasów, oraz wzrostem popytu konsumpcyjnego. Ten drugi czynnik będzie nadal ważnym stymulatorem ogólnego popytu. Ale ten pierwszy może być dużo słabszy w najbliższych kwartałach. Rząd oczekuje dużego wzrostu inwestycji publicznych dopiero od połowy roku 2017. I istotnie powinien mieć on miejsce, niemniej sygnalizowane przez przedsiębiorców oczekiwania dużego wzrostu represyjności państwa na tle podatków oraz generalny wzrost ryzyka prawnego może spowodować wzmocnienie ryzyka inwestycyjnego, a w rezultacie niższy udział krajowych inwestycji prywatnych w PKB także w roku 2017 i w latach następnych.

Jeśli nie będzie faktycznej, a nie tylko deklaratywnej zmiany polityki rządu wobec przedsiębiorstw krajowych i zagranicznych, a takiej raczej nie oczekuję, to zamiast oczekiwanego przez rząd tempa wzrostu PKB w latach 2016–2019 w przedziale 3–4 proc. będzie się ono mieścić w przedziale od 1,5 do 3 proc., i to średnio bliżej 2 niż 3 proc. Szczególnie silnego spowolnienia wzrostu oczekiwałbym w drugiej połowie roku 2016 i w pierwszej połowie roku 2017.

W latach 2018–2022 nowym dużym problemem dla gospodarki będą skutki zapowiedzianego obniżenia wieku emerytalnego od 1 października 2017. Prawdopodobne skutki są bardzo poważne: zmniejszanie przez około dziesięć lat liczby pracujących w tempie około 1 proc. rocznie, co może się przełożyć na obniżenie o około 0,5 pkt proc. tempa wzrostu gospodarczego w tych latach, a w dłuższej perspektywie obniżeniem poziomu PKB o około 10 proc. w porównaniu z poziomem, jaki mielibyśmy w sytuacji wieku emerytalnego 67 lat dla kobiet i mężczyzn.

Na krawędzi nadmiernego deficytu

Dług całego sektora finansów publicznych, liczony przez GUS według metod Unii Europejskiej, wynosił 51,4 proc. PKB (877,3 mld zł) na koniec roku 2015, a według aktualnej prognozy Ministerstwa Finansów wyniesie 53,7 proc. PKB (997,2 mld zł) na koniec roku 2016 oraz 55,0 proc. PKB (1075,3 mld zł) na koniec roku 2017.

Ta prognoza została jednak zrobiona przy założeniu dość silnego złotego: 3,96 zł za jednego amerykańskiego dolara na koniec roku 2016 i 3,93 zł na koniec roku 2017 oraz 4,30 zł za euro na koniec roku 2016 i 4,26 zł na koniec roku 2017. Według szacunków MF osłabienie złotego o 10 proc. skutkuje wzrostem relacji długu do PKB o 1,63 pkt proc. na koniec 2017 r. Z kolei przy tempie wzrostu PKB niższym, niż założono w budżecie, o 1 pkt proc. w latach 2016 i 2017 relacja długu do PKB wzrośnie o 1 pkt proc. na koniec roku 2017. Wydaje się, że oba te czynniki już zadziałały lub zadziałają, podwyższając relację długu sektora finansów publicznych do PKB na koniec roku 2017 do około 57,6 proc. PKB (1102 mld zł). Tak silny wzrost długu w ciągu dwóch lat 2016–2017, o 225 mld zł, byłby dużą porażką rządu.

Osłabienie złotego wobec walut zagranicznych spowodowało znaczny wzrost złotowej wartości rezerw walutowych NBP. Przełoży się na dużą (około 10 mld zł) wpłatę zysku do budżetu państwa w połowie roku 2017, wobec założonego niecałego 1 mld zł. Ta okoliczność urealnia znacząco budżet państwa na rok 2017 od strony dochodów.

Rząd nadal zakłada, być może nierealistycznie, dość duże efekty w samym tylko roku 2017, związane z uszczelnianiem systemu podatkowego. Mają one wynieść około 10 mld zł. Nawet jeśli program uszczelnienia okaże się realny, to Polska weszłaby w obszar nadmiernego deficytu już w roku 2017, gdyby nie niemal całkowite wycofanie się rządu z obiecanej w kampanii wyborczej pomocy frankowiczom oraz praktycznie całkowita rezygnacja z drugiej wyborczej obietnicy, dużego podniesienia kwoty wolnej od podatku dla wszystkich.

Koszt dotrzymania pierwszej obietnicy dla finansów publicznych nie był łatwy do oszacowania, ale mógł być bardzo duży, w dodatku zagrażający stabilności sektora bankowego. Druga rezygnacja oznacza ograniczenie spadku dochodów sektora finansów publicznych z około 20 mld zł do około 1 mld zł. Ale niestety trzecia duża obietnica wyborcza, w postaci powrotu do wieku emerytalnego 60/65 lat, została podtrzymana. Jej oczekiwany skutek, oprócz wspomnianego już dużego spadku zatrudnienia, to zmniejszenie dochodów i wzrost wydatków sektora finansów publicznych w łącznej skali około 10–20 mld zł rocznie.

Problemem polskich finansów publicznych pozostaje też niska wiarygodność kredytowa kraju z punktu widzenia inwestujących w skarbowe papiery wartościowe. Wymagane przez nich oprocentowanie denominowanych w złotych obligacji dziesięcioletnich jest teraz wyższe niż np. niemieckich denominowanych w euro aż o 2,8–3,2 pkt proc. W rezultacie odsetki od długu publicznego to około 30 mld zł rocznie, czyli sporo więcej niż koszt programu 500+.

Gdyby Polska była członkiem strefy euro, to koszt obsługi długu publicznego byłby w najbliższych latach mniejszy o około 7–10 mld zł rocznie. Znacząco mniejszy byłby też koszt obsługi długu zagranicznego oraz poziom samego długu dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Ale warunkiem zasadniczym wejścia Polski do tej strefy jest, oprócz zmiany konstytucji, poprawa wyniku sektora finansów publicznych o około 5 pkt proc. PKB, tj. przesunięcie tego wyniku z faktycznego od roku 1991 przedziału 2–8 proc. PKB deficytu do przedziału od 3 proc. PKB nadwyżki do 3 proc. PKB deficytu. Oba te warunki nie będą spełnione przynajmniej do roku 2020.

Stopy bez większych zmian

Pod koniec roku 2016 kończy się deflacja, czyli obniżanie ceny standardowego koszyka dóbr i usług konsumpcyjnych. Odpowiadały za nią głównie spadki cen energii oraz żywności. Celem polityki monetarnej EBC było i nadal jest utrzymanie inflacji nieco poniżej 2 proc. Ponieważ stopa bezrobocia w strefie euro jest jeszcze w wielu krajach stosunkowo wysoka, to osiągnięcie i utrzymanie celu inflacyjnego nie będzie jeszcze przez jakiś czas wymagać podnoszenia bazowej stopy procentowej z obecnego poziomu bliskiego zeru.

Jednak w USA podnoszenie stopy bazowej już się rozpoczęło w grudniu i będzie prawdopodobnie kontynuowane w roku 2017, także w latach następnych. Ta różnica między USA i strefą euro będzie skutkować wzmocnieniem dolara wobec euro oraz podniesieniem rentowności amerykańskich papierów skarbowych oraz spadkami cen akcji firm amerykańskich.

Utrzymanie stopy procentowej NBP na poziomie rosnącym w stosunku do stopy ECB powinno teoretycznie wzmocnić złotego w stosunku do euro i utrzymać bez większych zmian złotowy kurs dolara. Ale kursy walut zależą także od oceny długofalowej wiarygodności krajów emitujących walutę, więc prognozy kursów walut są wyjątkowo niepewne.

Lepiej już było

Pomocne w interpretacji prognoz i ocen dotyczących Polski mogą być niektóre dodatkowe dane statystyczne. Podaję je za FOR, gdzie głównym źródłem informacji jest AMECO (Annual macro-economic database of the European Union).

1. Wydatki publiczne w Polsce w roku 2015 wynosiły 42 proc. PKB i były na poziomie porównywalnym do tych w krajach Europy Zachodniej w latach 80. XX w., kiedy poziom PKB na mieszkańca liczony wg siły nabywczej był mniej więcej taki sam jak w Polsce teraz. Ale wydatki te w Polsce w relacji do PKB były, są i mają być znacznie wyższe niż w azjatyckich krajach tygrysach, kiedy były one na poziomie podobnym do naszego w 2015 r. W Japonii w 1986 r. były one na poziomie 31 proc., w Korei w 2004 sięgały 20 proc., a na Tajwanie w 1997 r. – 27 proc.

2. W porównaniu ze średnimi poziomami w pięciu krajach naszego regionu Europy o niższych wydatkach publicznych (trzy kraje bałtyckie, Rumunia i Bułgaria) wydatki publiczne w Polsce były w roku 2013 i są nadal o około 5–6 pkt proc. PKB wyższe, głównie z racji wyższych o 4,3 pkt proc. PKB wydatków na renty i emerytury oraz wyższych o 1,3 pkt proc. PKB kosztów obsługi długu publicznego. Udział wydatków publicznych Polski w PKB malał z około 50 proc. w latach 1995–1996 do 42 proc. w roku 2000, później, w latach 2001–2010, wzrósł do poziomu 46 proc., by ponownie zmaleć w okresie 2011–2015 r. do ok. 42 proc.

3. Tempo wzrostu PKB Polski na jednego pracującego wynosiło średnio około 4,5 proc. w latach 1990–2007, spadło do 3,7 proc. w latach 2008–2011 oraz do 2,6 proc. w okresie 2012–2016. Mamy zatem wyraźne i narastające spowolnienie tempa rozwoju gospodarczego w ostatnich ośmiu latach w porównaniu z okresem 1990–2007. Tempo wzrostu PKB na jednego zatrudnionego na poziomie około 2,5 proc. może się okazać także trendem długofalowym w najbliższej dekadzie. To tempo byłoby wyższe tylko o około 1 pkt proc. od średniego tempa wzrostu gospodarki niemieckiej, więc doganianie przez Polskę wysoko rozwiniętych krajów UE uległoby w najbliższych latach znacznemu spowolnieniu.

4. Udział oszczędności krajowych w PKB wynosił dotąd średnio w okresie 1990–2015 około 17 proc., a udział inwestycji w PKB średnio około 21 proc. Rząd chciałby widzieć wzrost udziału inwestycji w PKB w najbliższych latach do poziomu około 25 proc. Tymczasem w roku 2016 spadł on o około 2 pkt proc., z poziomu około 19 proc. w roku 2015 do około 17 proc. Cele rządowe dotyczące inwestycji i wzrostu gospodarczego wydają się nie tyle optymistyczne, ile całkowicie nierealistyczne, bo faktyczna polityka rządu pobudza konsumpcję, więc działa na rzecz zmniejszania udziału inwestycji w PKB.

5. Udział bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce wahał się w latach 1995–2011 w przedziale od 2 do 5 pkt proc. PKB, ale w latach 2012–2016 uległ zmniejszeniu do poziomów w przedziale od 0 do 2 pkt proc. PKB.

Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, członek Narodowej Rady Rozwoju oraz członek korespondent Polskiej Akademii Nauk

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Dane makroekonomiczne dotyczące roku 2016 nie są jeszcze pewne, ale ostateczne dane będą niemal na pewno bardzo zbliżone do tych, jakimi dysponujemy teraz. W przypadku prognoz na lata 2017–2019 mamy sporo niepewności, ale jest ich tym razem raczej mniej niż zwykle. W dodatku wiele z tych niepewności dotyczy nie tyle otoczenia Polski, ile skutków polityki gospodarczej prowadzonej przez rząd Beaty Szydło.

Czas stabilizacji

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację