Proces tworzenia prawa zdobył wielu kibiców. Nadzwyczaj popularny stał się przymiotnik „niekonstytucyjny". Już nawet moje dzieci zakazy i sytuacje dla nich trudne do zaakceptowania zaczęły tak określać. Jeszcze chwila i pewnie usłyszę przy stole, że zupa też jest niekonstytucyjna. Członkowie mojej rodziny i znajomi, którzy do tej pory mieli mgliste pojęcie o działalności Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego czy Krajowej Rady Sądownictwa, stali się w swoim mniemaniu ekspertami od tych instytucji. A także od trybu uchwalania ustaw po tym, gdy blokowano trybunę sejmową i przyjmowano ustawy po nocach i w Sali Kolumnowej. Wzrost świadomości w sprawie najważniejszych instytucji państwa czy np. prerogatyw prezydenta to akurat pozytywny skutek wrzawy, jaka towarzyszyła uchwalaniu niektórych ustaw, i zmian forsowanych przez Prawo i Sprawiedliwość.

Przypominało to w niektórych przypadkach rozgrywki rugby. To twarda gra. Dla osób z nią nieobeznanych: brutalna, pełna starć, po których aż dziw, że zawodnik wstaje i gra dalej. Dziwić może również to, że piłkę podaje się do tyłu. Tak jak w procesie przyjmowania prawa.

Trzeba przyznać, że często partia rządząca skutecznością uchwalania ustaw przypominała jedną z czołowych drużyn świata.

W Sejmie dużo pracy, ale konsultacji mało >A14