Pozycja Andrzeja Rzeplińskiego na razie jest stabilna. W środę Trybunał uznał za niekonstytucyjny przepis noweli autorstwa PiS skracający jego prezesurę. Będzie więc pełnił tę funkcję jeszcze rok, do czasu, kiedy upływa jego dziewięcioletnia kadencja sędziego. Wtedy prezydent wybierze prezesa z co najmniej trzech kandydatur, które mu przedstawi zgromadzenie sędziów TK.
Najnowsza informacja o tym, że na początku roku Trybunał rozpatrzy uchwały Sejmu o wyborze pięciu nowych sędziów TK zaskarżone przez PO, niczego istotnego do sporu nie wnosi. Może tylko wskazywać, że do tego czasu pat wokół sędziów będzie się utrzymywać.
Bez większego znaczenia są też pewne opóźnienia w publikacji wyroków TK, gdyż „rozsądne" opóźnienie bywało tolerowane. Co ważniejsze, PiS i prezydent interpretują wyroki TK w ten sposób, że nie muszą swoich decyzji zmieniać.
Realniejsze jest natomiast ograniczenie władzy Trybunału, w tym jej prezesa. Pojawiają się spekulacje, że PiS może przygotować nową ustawę o Trybunale, w której mogłyby się znaleźć przepisy poszerzające katalog spraw, które Trybunał musi rozstrzygać w pełnym składzie, czy wprowadzające zasadę, że TK musi rozpatrywać sprawy w kolejności ich wpływu.
Takie propozycje, owszem, ograniczyłyby rolę prezesa, ale nie można mówić zaraz o sparaliżowaniu Trybunału. Takie pomysły zgłaszano zresztą już dawno. Postulowano, by przynajmniej w ważnych sprawach TK orzekał w pełnym składzie, a nie pięcioosobowym. Ograniczenie „przerobu" TK nie musi być złe.