Złapać króliczka korupcji

Wszyscy się zgadzają, że z korupcją trzeba walczyć. Mało miejsca poświęcają diagnozie jej przyczyn. Można odnieść wrażenie, że wcale nie chodzi o to, „by złapać króliczka, ale by gonić go".

Publikacja: 20.11.2018 20:00

Złapać króliczka korupcji

Foto: Adobe Stock

A przyczyną jest zakres władzy państwa nad obywatelami i ich własnością. Nie szukajmy świętych, którym powierzymy wielkie sprawy państwowe, bo ich może w ogóle nie ma. Postarajmy się o wyeliminowanie powodów, dla których ktoś może chcieć wręczyć komuś łapówkę, a ktoś inny oczekiwać, że ją otrzyma. Nie wystarczą apele do moralności (nie wręczajmy łapówek i nie bierzmy ich) ani odwoływanie się do strachu (niech policja skutecznie łapie łapówkarzy, aby inni się bali – wyposażmy więc policję w prawo inwigilowania obywateli, może dzięki temu złapie paru nieuczciwych). Nie wystarczyło zamknąć Rywina, żeby inni nie poszli w jego ślady. Trzeba wyeliminować powody, dla których ktoś ciągle próbuje.

Państwo anektuje coraz większy zakres uprawnień, decydując o możliwościach prowadzenia działalności gospodarczej – czyli zarabiania pieniędzy. Dlatego różni kandydaci w różnych wyborach wydają dziesiątki milionów złotych na swoje kampanie. Robią to nie tylko dla splendoru i zwykłej pokusy zaistnienia, ale i w oczekiwaniu na odpowiednio wysoką „stopę zwrotu" w przypadku wygranej. Ze względu na zwiększający się zakres uprawnień państwa w stosunku do gospodarki pula leżąca na stole jest coraz większa. Państwo rozdaje koncesje i różnego rodzaju zezwolenia, składa zamówienia na rozmaite towary i usługi. Od ich posiadania zależy byt wielu firm i ich kontrahentów.

Prywatny przedsiębiorca nie da się skorumpować innemu prywatnemu przedsiębiorcy z tej samej czy z innej branży. Trudno sobie wyobrazić, by prezes banku poszedł do prezesa drugiego banku i zaproponował mu, że za łapówkę nie będzie sprzedawał jakichś konkurencyjnych produktów lub usług finansowych. Dużo łatwiej sobie wyobrazić, że do jakiegoś bankiera przyjdzie jakiś członek (powiedzmy Komisji Nadzoru Finansowego) i zagrozi, że jak nie dostanie łapówki, to spowoduje pod jakimś pretekstem, że jego bank nie będzie mógł tych produktów lub usług sprzedawać.

Ważniejsze od domagania się łapówki jest to, że ktoś może się jej domagać, bo państwo rękami swoich urzędników może coś komuś dać albo zabrać. Im więcej to coś jest warte, tym większa pokusa.

Założenie, że politycy podejmują decyzje w trosce o „dobro wspólne", jest iluzoryczne. Podejmują je w trosce o interes własny i własnego zaplecza, a dopiero przy okazji o jakieś „dobro wspólne" – jeśli jeszcze na to „dobro wspólne" wystarczy.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

A przyczyną jest zakres władzy państwa nad obywatelami i ich własnością. Nie szukajmy świętych, którym powierzymy wielkie sprawy państwowe, bo ich może w ogóle nie ma. Postarajmy się o wyeliminowanie powodów, dla których ktoś może chcieć wręczyć komuś łapówkę, a ktoś inny oczekiwać, że ją otrzyma. Nie wystarczą apele do moralności (nie wręczajmy łapówek i nie bierzmy ich) ani odwoływanie się do strachu (niech policja skutecznie łapie łapówkarzy, aby inni się bali – wyposażmy więc policję w prawo inwigilowania obywateli, może dzięki temu złapie paru nieuczciwych). Nie wystarczyło zamknąć Rywina, żeby inni nie poszli w jego ślady. Trzeba wyeliminować powody, dla których ktoś ciągle próbuje.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację