Doganianie gospodarek bardziej rozwiniętych jest jak wyścig samochodowy. Od 1990 r. Polska jest bezkonkurencyjnie liderem w drugiej lidze, tzn. kategorii krajów rozwijających się z Europy Środkowo-Wschodniej. Aby móc konkurować z graczami z pierwszej ligi, takimi jak USA czy Niemcy, musi jednak wymienić dotychczasowe cztery kółka na lepszy model.
Jesteśmy numerem jeden
Warto jednak zatrzymać się na chwilę i docenić nasze obecne osiągnięcia. W ciągu trzech dekad (w przyszłym roku minie okrągłe 30 lat od uruchomienia takich pozytywnych zmian jak okrągły stół czy reformy wolnorynkowe) udało nam się osiągnąć coś niespotykanego w skali globalnej. Komunizm pozostawił polską gospodarkę w prawdziwej ruinie, ale ciężką pracą i dobrą polityką gospodarczą udało nam się przy odrobinie szczęścia odnieść prawdziwy sukces gospodarczy.
Jeśli porównać doganianie krajów rozwiniętych do wyścigu samochodowego (jak wyścigi z kultowej serii filmów „Szybcy i wściekli "), jesteśmy w naszej lidze bezdyskusyjnie numerem jeden. Stosując tę analogię, można powiedzieć, że od 2004 r. Polska gospodarka była jak kolejne modele Volkswagena Golfa.
Dlaczego w tym porównaniu wykorzystuję zagraniczny model auta? Ponieważ masowo korzystaliśmy z transferów wiedzy i technologii z zagranicy. Próbowaliśmy wcześniej stosować modele aut opracowane w Polsce, ale nie sprawdziły się, często psuły się przy próbie włączenia się do tego wyścigu.
Import sprawdzonego modelu wytwarzanego przez globalnego producenta (co dla gospodarki oznacza bezpośrednie inwestycje zagraniczne) był strzałem w dziesiątkę. Naszego wyścigowego golfa zasilaliśmy bardzo dobrym paliwem, jakim była uwolniona przedsiębiorczość Polaków, reformy wolnorynkowe oraz prywatyzacja.