Ostrożnie z zakazami

Korzyści z zakazu handlu w niedzielę nie muszą przeważyć nad kosztami takich przepisów. Dlatego wprowadzenie proponowanych przez Solidarność regulacji warto przynajmniej rozłożyć w czasie.

Publikacja: 23.10.2016 21:51

Piotr Maszczyk

Piotr Maszczyk

Foto: materiały prasowe

Najprostszym testem skuteczności nowego prawa jest sprawdzenie tego, czy i ewentualnie jak projektowane regulacje funkcjonują w innych krajach. Nie oznacza to oczywiście, że oryginalne przepisy powinny być z góry odrzucane. Jeśli jednak reguły, które w danym kraju chce się wprowadzić, nie funkcjonują nigdzie indziej na świecie, stanowi to bardzo poważny asumpt do wnikliwego rozważenia sensu ich wprowadzenia.

Ograniczenie lub nawet wykluczenie możliwości prowadzenia działalności handlowej w niedzielę jest rozwiązaniem istniejącym w wielu krajach Unii Europejskiej (np. Niemcy, Francja, Belgia). Rozważamy zatem rozwiązanie, które potwierdziło swoją skuteczność w wielu państwach.

Wskazana ostrożność

Jednak w kontekście przenoszenia pomiędzy krajami konkretnych rozwiązań prawnych należy zawsze zachowywać niezwykłą ostrożność. To, czy rozwiązanie z obszaru regulacji będzie skuteczne i efektywne, zależy od układu instytucji obecnych w danym kraju.

Na potrzeby niniejszego artykułu definicja instytucji została sformułowana w następujący sposób: są to tworzone przez ludzi (społeczeństwa) pisane i niepisane reguły i normy postępowania oraz ograniczenia mające na celu obniżenie poziomu niepewności i zapewnienie kontroli nad otaczającym światem. Rozwiązania akceptowane i skuteczne w jednym kraju niekoniecznie muszą się sprawdzać w innym. Oczywiście, zależność pomiędzy normami a prawem nie ma charakteru jednokierunkowego, to raczej sprzężenie zwrotne. Wartości wpływają na odbiór i akceptację istniejącego prawa, ale im dłużej prawo obowiązuje, tym większa szansa, że w trwały sposób wpłynie na poglądy i postawy społeczeństwa. No, chyba że będzie od początku lekceważone i dezawuowane, a przypadki jego łamania nie będą w skuteczny sposób wykrywane i karane. Wprowadzanie nowych regulacji musi być zatem związane z jednej strony z ich przynajmniej minimalną akceptacją społeczną, z drugiej zaś, obudowane w skuteczny aparat egzekucji sposobu przestrzegania prawa.

Drugim kluczowym wymiarem oceny regulacji jest korzyść społeczna netto. To fundamentalne – z punktu widzenia ekonomii sektora publicznego – pojęcie oznacza rachunek korzyści i kosztów wiążących się z nowym prawem. Działania państwa są uzasadnione o tyle, o ile korzyści z wprowadzenia regulacji przeważają nad kosztami. W odwrotnej sytuacji państwo powinno wstrzymać się ze swoją interwencją. Jak ten rachunek wygląda w kontekście zakazu handlu w niedzielę? Odpowiedź na to pytanie jest o tyle trudna, że potencjalne korzyści i koszty są silnie związane ze szczegółowymi rozwiązaniami wbudowanymi w projektowane prawo.

Koszty i korzyści

Po stronie korzyści należy przede wszystkim zapisać uwolnienie pracowników od przymusu pracy w niedzielę. Zakaz handlu wpłynie również na model spędzenia wolnego czasu przez potencjalnych klientów sklepów. Zamiast spędzać niedziele na zakupach, będą mogli cieszyć się innymi przyjemnościami. Jednak im więcej podmiotów będzie mogło prowadzić działalność handlową w niedzielę, tym mniejsze będą, wskazane wyżej, potencjalne korzyści. Oczywiście, manipulowanie definicją podmiotów, które będą wyłączone spod zakazu, może być źródłem innych korzyści. Otóż w ten sposób można wesprzeć małe placówki handlowe (własność rodzinną albo polską) w walce konkurencyjnej z dużymi sklepami lub podmiotami będącymi własnością kapitału zagranicznego.

Niewątpliwą korzyścią wynikającą z wprowadzenia nowych regulacji będzie również zmiana postaw społecznych i ograniczanie niepotrzebnej konsumpcji. Oczywiście o tej korzyści można będzie mówić wyłącznie wówczas, gdy zakaz handlu w niedzielę będzie powszechny. Negatywna ocena procederu marnowania żywności jest przecież niezależna od tego, gdzie wyrzuconą żywność się wcześniej kupiło, w dużym supermarkecie, w małym sklepiku czy na targowisku.

Podstawowym kosztem nowych regulacji ma być spadek obrotów placówek handlowych i możliwe zwolnienia pracowników. Argument ten, bardzo często podnoszony, wymaga jednak komentarza. Otóż traktując poważnie takie głosy, należałoby przyjąć, że zakupy są związane nie tyle z zaspokojeniem konkretnej potrzeby, ile z chęcią wypełnienia wolnego czasu. Wówczas rzeczywiście mogłoby się okazać, że pozbawieni możliwości dokonywania niedzielnych zakupów klienci nie wydadzą pieniędzy, które wyasygnowaliby, gdyby sklepy były czynne. Tylko czy naprawdę, biorąc pod uwagę interes tak klientów, jak i środowiska naturalnego, warto tych niepotrzebnych zakupów żałować? Rozumowanie to dotyczy oczywiście głównie dóbr i w zdecydowanie mniejszym stopniu odnosi się do usług.

Koniec handlowej turystyki

Pozostaje oczywiście kwestia ludzi, którzy pracują tak intensywnie w ciągu tygodnia, że zakupy mogą robić wyłącznie w niedzielę. Z pewnością takie sytuacje mają miejsce, ale owych ludzi jest niewielu, a zatem waga tego argumentu jest relatywnie mała. Poza tym rozwój kanałów dystrybucji opartych na sprzedaży przez internet również im daje szanse zrobienia zakupów.

Wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę zdecydowanie obniżyłoby również atrakcyjność naszego kraju jako miejsca swoistej „turystyki handlowej" i faktycznie mogłoby się przełożyć na znaczący spadek obrotów i w konsekwencji zwolnienia pracowników. To istotny element, który musi być brany pod uwagę jako składnik potencjalnego kosztu planowanych regulacji.

Koszty wiążące się z wprowadzeniem zakazu handlu w niedzielę obejmują również kwestie wolności wyboru. Otóż przeciwnicy jakichkolwiek regulacji w tym obszarze twierdzą, że państwo tylko w absolutnie wyjątkowych sytuacjach (o ile w ogóle) powinno się wtrącać w sferę wolności gospodarczej i wolności jednostki. Tym samym narzucanie komukolwiek tego, czy może pracować albo robić zakupy w niedzielę, jest niedopuszczalne. Niech decydują indywidualne preferencje, kto chce pracować (kupować), niech pracuje (kupuje), a kto nie chce tego robić, niech nie robi, nie narzucając jednak swoich poglądów innym. Wejście w życie takiego zakazu byłoby zatem nieuzasadnionym ograniczeniem wolności, co samo w sobie jest poważnym kosztem społecznym.

Ostatnim wreszcie źródłem kosztów związanych z projektem Solidarności jest konieczność rozbudowania aparatu kontrolnego, który zająłby się egzekucją nowego prawa. Wysokość dodatkowych wydatków – jak to zostało już wskazane powyżej – jest uzależniona od poziomu akceptacji nowych regulacji. Im ten poziom niższy, tym wyższe będą koszty kontroli.

Konkurencja o głosy wyborców

Podsumowując, analiza kosztów i korzyści wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę wcale nie wskazuje na jednoznacznie dodatnią korzyść społeczną netto. Co więcej, przy założeniu, że spod działania nowych przepisów wyłączone będą liczne grupy podmiotów, sens ich wprowadzenia wydaje się tym bardziej wątpliwy.

Pozostaje oczywiście ostatni ekonomiczny wymiar oceny wniosku Solidarności, czyli teoria wyboru publicznego. Zgodnie z jej założeniami politycy konkurują o głosy wyborców, podobnie jak przedsiębiorstwa o pieniądze klientów. Analizę kosztów i korzyści zakazu handlu w niedzielę należałoby zatem przeprowadzić wyłącznie wśród tych, którzy głosują lub mogliby zagłosować na PiS. Oczywiście pamiętając o tym, że jeśli zakaz handlu w niedzielę będzie miał niekorzystne dla gospodarki skutki (spadek obrotów, zwolnienia pracowników), to partia forsująca te regulacje i tak straci głosy wyborców. Jeśli jednak rozkład średnio- i długookresowych korzyści i kosztów jest asymetryczny, czyli korzyści odnoszą zwolennicy, koszty zaś ponoszą ludzie obojętni albo wrodzy, to warto poważnie rozważyć taki projekt. Pamiętając oczywiście o tym, żeby grupa zwolenników była na tyle duża, aby zapewnić utrzymanie władzy w następnych wyborach.

Opór wobec zakazu

Jak widać, należy się bardzo głęboko zastanowić, czy wprowadzać zakaz handlu w niedzielę w takim kształcie, jak to postuluje NSZZ Solidarność. I to zarówno biorąc za punkt odniesienia polską gospodarkę, jak i interes partii rządzącej.

Porównanie kosztów i korzyści wprowadzenia nowych regulacji podpowiada, że nawet jeżeli korzyści przeważają nad kosztami, to przewaga ta jest bardzo niewielka. Co więcej, opór wobec nowego prawa może być na tyle silny, że koszty jego egzekucji zmniejszą do zera korzyść netto. A jeśli egzekucja nie będzie skuteczna, to nowe prawo pozostanie martwe, narażając jego propagatorów na gniew zawiedzionych zwolenników.

Może warto byłoby rozważyć rozłożenie w czasie wprowadzenia zakazu, przy jednoczesnym zdecydowanym ograniczeniu możliwych wyłączeń podmiotowych. Dobrym początkiem mogłoby być wprowadzenie tylko jednej „niepracującej" niedzieli w miesiącu. Po roku lub dwóch należałoby zbadać, jakie są skutki wprowadzonego prawa. Jeśli będą korzystne, to wówczas będzie można rozszerzać jego działanie na kolejne dni w roku.

Pozwoliłoby to również oswoić się handlowcom i klientom z nowymi regulacjami. A wówczas mogłoby się okazać, że „nie taki diabeł straszny, jak go malują".

Autor jest kierownikiem Centrum Badań nad Instytucjami i Odmianami Kapitalizmu Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Najprostszym testem skuteczności nowego prawa jest sprawdzenie tego, czy i ewentualnie jak projektowane regulacje funkcjonują w innych krajach. Nie oznacza to oczywiście, że oryginalne przepisy powinny być z góry odrzucane. Jeśli jednak reguły, które w danym kraju chce się wprowadzić, nie funkcjonują nigdzie indziej na świecie, stanowi to bardzo poważny asumpt do wnikliwego rozważenia sensu ich wprowadzenia.

Ograniczenie lub nawet wykluczenie możliwości prowadzenia działalności handlowej w niedzielę jest rozwiązaniem istniejącym w wielu krajach Unii Europejskiej (np. Niemcy, Francja, Belgia). Rozważamy zatem rozwiązanie, które potwierdziło swoją skuteczność w wielu państwach.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację