Sprawy dyscyplinarne ruszą bez czekania na Gersdorf
KRS wybrała 20 kandydatów do nowej izby SN
W nowej izbie wielkie wsparcie znajdą też prokuratorskie wydziały do tropienia korupcji wśród prawników i lekarzy. Dotąd efekty ich pracy nie były, wbrew zapowiedziom, imponujące.
Izba Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnej zbada, które wyroki z ostatniego 20-lecia były rażąco niesprawiedliwe, a przede wszystkim oceni prawidłowość wyborów. Dlatego jej obsada jest tak ważna. Trafili do niej i doświadczeni sędziowie z sądów apelacyjnych, i osoby o konotacjach politycznych, jak były wiceminister spraw zagranicznych i założyciel instytutu Ordo Iuris.
Najmniej kontrowersji budzą kandydaci do Izby Cywilnej. Ich wskazać by mogła także „stara" KRS. To sędziowie i naukowcy z bodaj największym dorobkiem, który predestynuje do orzekania w SN. Choć kandydaturę dr. hab. Kamila Zaradkiewicza śledzono z mieszanymi uczuciami. Pamiętny jest jego jawny konflikt z prezesem Trybunału Konstytucyjnego Andrzejem Rzeplińskim, wolta z biura TK przez radę nadzorczą państwowej spółki do resortu sprawiedliwości, w którym popełnił niezbyt udany projekt ustawy reprywatyzacyjnej. Teraz ma zostać sędzią SN. Bez pomocy ministra Ziobry by się to nie udało, bo przeciw kandydaturze była (zresztą nie od dziś) prof. Krystyna Pawłowicz. Doszło do tego, że minister zrobił wyjątek i przyszedł na posiedzenie Rady, by osobiście wesprzeć swego kandydata. Efekt osiągnął, jego głos przeważył szalę.
A gra dopiero się zaczyna. Mamy obwieszczenie prezydenta o kolejnych 11 wakatach w SN – znów bez kontrasygnaty premiera. Tym razem chodzi już o miejsca zajęte przez sędziów, których władza chce przenieść w stan spoczynku. A Trybunał w Luksemburgu patrzy. Jego wyrok w sprawie zależności władzy sądowniczej od wykonawczej pisze się sam.