Ustawa frankowa za witrażem

Nawet jeśli przyjąć, że to banki nawarzyły piwa i muszą je teraz wypić, trzeba szukać wyjścia minimalizującego szerokie makroekonomiczne skutki wprowadzenia prezydenckiej ustawy.

Publikacja: 18.08.2016 19:27

Ustawa frankowa za witrażem

Foto: materiały prasowe

Ksiądz poeta Jan Twardowski mówił, że pewnych rzeczy nie potrafimy rozwikłać, bo nie przychodzi nam do głowy, że patrzymy na nie jak przez witraż. Mówiąc o tym, odwoływał się co prawda do sacrum i spraw ostatecznych, ale analogie w sferze profanum same się narzucają. Być może przeniesienie tej opinii w świat pojęć merkantylnych jest zbyt śmiałym zabiegiem, pozwala on jednak lepiej zrozumieć problem frankowy w Polsce. Przez szybkę widzimy różne grupy interesów, zaznaczają się rysy napięć między nimi. Ale skoro to witraż, to trzeba przyjąć, że rzeczywistość „za" jest dużo bardziej złożona.

Trzeci projekt prezydenckiej ustawy frankowej świadczy o tym, że tę złożoność problemu lepiej zrozumiano. Nasuwają się tylko pytania, czy w pełni i czy właściwie. Pewności nie ma, ponieważ w projekcie jest kilka dyskusyjnych punktów. Skoro nie ma pewności, to jest niepewność – a ta, jak wiadomo, jest szkodliwa dla rynków finansowych. Przypomnę, iż parę miesięcy temu Bloomberg szacował, że w wyniku zwiększonej niepewności z GPW w Warszawie w ciągu mniej więcej półrocza wyemigrował kapitał wart około 50 mld dolarów.

Niepewność w tym przypadku ma trzy kluczowe źródła. Po pierwsze, rozbieżności w szacunkach bankowych kosztów zwrotu spreadów są niepokojąco duże: od 3,6 do 15,2 mld zł. Po drugie, po posiedzeniu Komitetu Stabilności Finansowej z 10 sierpnia wciąż nie znamy nawet zarysu modelowych rozwiązań problemu przewalutowania. Po trzecie, niejasne są motywacje kryjące się za niektórymi szczegółowymi i jednocześnie węzłowymi propozycjami. W limitowaniu kwot kredytów, których ma dotyczyć zwrot spreadów (350 tys. zł), tkwi wewnętrzna sprzeczność. Jeśli już zaryzykowałem analogię typu sacrum – profanum, to chciałoby się powiedzieć: niech będzie zimne albo gorące. Ale nie letnie.

Ważne jest, by nie było wątpliwości co do tego, że decydenci myślą o problemie frankowym w kategoriach efektu netto. To, co kryje się „za witrażem", nie dotyczy wyłącznie frankowiczów i banków. Rzeczywistość „za" jest dużo bardziej skomplikowana. Amerykanie mawiają: „wszyscy jesteśmy akcjonariuszami". My możemy powiedzieć, że większość z nas to klienci banków, a spora część to depozytariusze. Według danych NBP wartość depozytów samych gospodarstw domowych w bankach wynosi ok. 550 mld zł. Sponiewieranie banków za to, co zrobiły, i przy okazji od razu, dla przykładu, za to, czego nie zrobiły, wystawia na zwiększone ryzyko tak naprawdę nas wszystkich. Ostre odreagowanie na bankach przełoży się na mniejszą liczbę kredytów i pożyczek oraz mniejszy wzrost gospodarczy, czyli ogólne pogorszenie z punktu widzenia portfela statystycznego Polaka.

Wreszcie gdzieś tam są inwestorzy banków działających w Polsce, którzy w razie niewspółmiernej do przewin banków reakcji państwa nie będą mieć skrupułów, by wytoczyć mu kosztowne procesy. Może to nie przystoi wobec powagi problemu, ale na koniec aż ciśnie się na usta cytat z „Rejsu": – No i panie, i kto za to płaci? Pan płaci... Pani płaci... My płacimy... To są nasze pieniądze, proszę pana...

Autor jest wykładowcą Wyższej Szkoły Ekonomii i Innowacji w Lublinie, partnerem w firmie Splentum

Ksiądz poeta Jan Twardowski mówił, że pewnych rzeczy nie potrafimy rozwikłać, bo nie przychodzi nam do głowy, że patrzymy na nie jak przez witraż. Mówiąc o tym, odwoływał się co prawda do sacrum i spraw ostatecznych, ale analogie w sferze profanum same się narzucają. Być może przeniesienie tej opinii w świat pojęć merkantylnych jest zbyt śmiałym zabiegiem, pozwala on jednak lepiej zrozumieć problem frankowy w Polsce. Przez szybkę widzimy różne grupy interesów, zaznaczają się rysy napięć między nimi. Ale skoro to witraż, to trzeba przyjąć, że rzeczywistość „za" jest dużo bardziej złożona.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację