Jeszcze w czerwcu, przy okazji kolejnej aktualizacji prognoz, Międzynarodowy Fundusz Walutowy widział głębokie spadki i dno recesji w II kwartale, a później już tylko mniej (w przypadku gospodarek rozwiniętych) lub bardziej dynamiczny (w przypadku rynków rozwijających się) ruch w górę. Ale ten obraz dezaktualizuje się dosłownie z dnia na dzień. A wszystko za sprawą koronawirusa, który nie odpuszcza.
Letni wzrost liczby zakażeń, z niewielkimi wyjątkami, dotyczy obecnie całego świata. I błyskawicznie psuje nastroje zwyżkujące po zdjęciu z gospodarek lockdownu. Powrót niepewności widać wszędzie – w Europie najlepiej po silnym rozchwianiu różnych wskaźników. Jednego dnia możemy czytać o nieoczekiwanym i zaskakującym rynek pogorszeniu nastrojów konsumentów w strefie euro. A następnego dostajemy w prezencie lipcowy wyskok PMI w usługach i w przemyśle powyżej poziomów neutralnych (50 pkt).
Nastroje konsumentów szybko reagują na wyraźny wzrost liczby zakażeń oraz niepewność związaną z wygasaniem kolejnych programów pomocowych, podczas gdy we wskaźnikach PMI menedżerowie odreagowują wciąż jeszcze wzrost optymizmu z maja/czerwca. W PMI po prostu nie ma jeszcze obaw o letnią falę zakażeń, przechodzącą po krótkiej przerwie w prawdziwą drugą falę jesienią. A te właśnie obawy zdążyły już odcisnąć negatywne piętno na nastrojach konsumentów.
Aktualny obraz aktywności gospodarczej na świecie – a dotyczy to nie tylko krajów rozwiniętych, lecz całej globalnej gospodarki – wskazuje na stagnację na relatywnie niskich poziomach. A w niektórych wypadkach – także na lekkie cofanie się tendencji wzrostowych pod wpływem obaw o skutki kolejnej fali zakażeń koronawirusem.
Mamy tu więc do czynienia z podręcznikowym wręcz przykładem korekty w górę po szoku, ale wciąż jeszcze z recesją (nieosiąganie poziomów sprzed szoku) i brakiem pewności co do dalszego rozwoju wydarzeń.